To tylko pozorny paradoks, że zamiast zjednoczonej prawicy obserwujemy konfederację rozmaitych kół i frakcji, które zapewniają PiS większość. Wcześniejsze wybory raczej się nie szykują: warto zauważyć, że większość działań podjętych w walce z inflacją kończy się wiosną, wtedy też ceny podskoczą. A to raczej wyklucza plan skrócenia kadencji Sejmu, gdyż to właśnie podwyżki cen najbardziej szkodzą dziś PiS i wcześniejsze wybory na wiosnę byłyby dla niego samobójcze.

Słabość partii rządzącej jest konsekwencją jej wszechwładzy. PiS przejął niezliczone instytucje i spółki, ale ulegając własnym obsesjom, rozbił swe zaplecze. Po kolejnych wewnętrznych pęknięciach, a jeszcze przed wyrzuceniem z koalicji Jarosława Gowina, formalnie stracił większość. By ją odzyskać, Jarosław Kaczyński indywidualnie spotykał się z secesjonistami, obłaskawiając ich stanowiskami. To jednak doprowadziło do oburzenia tych, którzy się nie buntowali. Widać to było dobrze wtedy, gdy kilku posłów z młodszego pokolenia ostro domagało się dymisji Łukasza Mejzy po tym, jak w mediach pojawiły się doniesienia o rozmaitych interesach wiceministra sportu. Kaczyński był jednak bezradny, bo gdyby Mejza się obraził i oddał mandat, jego miejsce przypadłoby opozycji – wszedł bowiem do Sejmu z list PSL. Trzymanie Mejzy w szeregach rządzących zirytowało jednak Pawła Kukiza, który zrozumiał, że żyrowanie polityki PiS uderza w jego osobisty mit walczącego z polityczną korupcją ludowego trybuna. Prezes PiS stanął więc przed dylematem: utrzymać Mejzę i stracić Kukiza czy poświęcić Mejzę, by utrzymać Kukiza. Każdy z wyborów byłby zły, bo wiązałby się z destabilizacją i tak wątłej większości. Najboleśniejsza dla Kaczyńskiego musi jednak być bezradność związana z uzależnieniem od Zbigniewa Ziobry i jego środowiska. Solidarna Polska już jawnie flirtuje z narodowcami od Roberta Bąkiewicza, ale przede wszystkim wykoleja działania rządu, sabotując próby porozumienia z Unią Europejską w sprawie Krajowego Planu Odbudowy. Głośny wywiad Ziobry dla „Financial Timesa”, jego listy do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, a także konfrontacyjna postawa wobec Didiera Reyndersa (o tym, jak członek KE poczuł się obrażony przez Ziobrę podczas wizyty w Warszawie, pisał ostatnio Reuters) pokazują, że Solidarna Polska już nie tylko chce zaostrzać konflikt z Brukselą z myślą o korzyściach w polityce wewnętrznej, ale ma też ambicję prowadzenia własnej polityki zagranicznej i europejskiej. Jarosław Kaczyński wie, że jego dalsze rządy zależą od 19 posłów SP, ale równocześnie wynikiem uporu ministra sprawiedliwości jest zamrożenie czy wręcz zablokowanie miliardów z UE. Brak tych pieniędzy może okazać się niebezpieczny dla polskiej gospodarki i stabilności naszej waluty. A to oddala szanse PiS na wygraną w kolejnych wyborach.

Czytaj więcej

Michał Kolanko: Złożony problem PiS z Mejzą

Przegrane wtorkowe głosowanie w komisji sejmowej nad lex Czarnek to więc najmniejszy problem, jaki ma dziś PiS. I to mimo słabej dyscypliny i wewnętrznych napięć i podziałów w opozycji. Bo zdaje się, że takich niespodzianek w najbliższym czasie będzie więcej, gdyż rozmaite frakcje w rządzącym ugrupowaniu – konfederacji różnych kół i frakcji – co jakiś czas będą usiłowały wywalczyć sobie podmiotowość.