Niemcy były stabilne, powyborczy chaos się z nimi nie kojarzył. O rozdrobnieniu partyjnym, rządzeniu w gronie większym niż dwóch ugrupowań, pamiętają już tylko najstarsi. Przez lata były dwie duże partie, centroprawicowa CDU/CSU i socjaldemokratyczna SPD, ogarniające zdecydowaną większość elektoratu.
Teraz jest chaos i niepewność. Niepewność panowała przed wyborami, uznawanymi zawczasu za historyczne, bo po nich zaczyna się epoka bez Angeli Merkel. Niepewność panuje nadal.
Pewne jest natomiast to, że partia Merkel, CDU wraz z siostrzaną CDU, ma bardzo zły wynik (około jednej czwartej głosów, przyzwyczaiła się do jednej trzeciej albo i więcej). I jest to przykre podsumowanie czterech kadencji odchodzącej kanclerz - sama jest nadal popularna, jej wybór następcy (Armin Laschet) nie spotkał się jednak z odpowiednim poparciem narodu.
Czytaj więcej
Rezultat głównych partii tak podobny, że nie wiadomo, kto utworzy nowy rząd.
To, że Laschet nie będzie kanclerzem, nie jest pewne. Jego współpracownicy niezrażeni upokarzającym rezultatem snują już wizję nowej koalicji pod przewodnictwem Lascheta i CDU/CSU - z Zielonymi i liberałami z FDP.