Ponieważ nikt - także sam Obama - nie wiedział, jakie to godne nagrody zasługi położył on dla światowego pokoju, uznał w końcu ? i na tym założeniu zbudował swe przemówienie ? że nagrodzono go za wojnę, którą prowadzi, było nie było, właśnie o pokój. Dlatego uroczystą mowę poświęcił obrońca pokoju tej właśnie wojnie, która dzięki jego niedawnej decyzji o znacznym zwiększeniu zaangażowania i apelom o to samo do sojuszników, stała się jego wojną - wojną Obamy, a nie, jak wcześniej - wojną Busha.
[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/12/11/klamstwo-nas-wyzwoli/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]
Dokładnie takie samo przemówienie mógłby wygłosić George W. Bush, odbierając nagrodę za wkroczenie do Iraku ? też przecież w ramach walki o pokój. No, może poza jednym passusem - tym, że Ameryka pod rządami laureata będzie walczyć nie tylko o pokój, ale także o ochronę klimatu. Choć niewątpliwie pod rządami Busha amerykańska delegacja na szczyt w Kopenhadze miałaby dokładnie to samo do powiedzenia partnerom, co ma do powiedzenia pod rządami Obamy: mowy nie ma o niczym, co by uderzało w amerykańską gospodarkę.
Prostolinijny teksaski „Dabja”, tak wyszydzany za swą kowbojską mentalność, nie potrafił albo nie chciał łgać w żywe oczy, co produktowi drogich kancelarii prawniczych z chicagowskiego downtown przychodzi równie łatwo jak oddychanie. Zastanawiam się, aż mi mózg trzeszczy, nad tym umysłowym popapraniem lewicującego establishmentu i jedyne trzymające się kupy wyjaśnienie znajduję właśnie w tej opozycji: prawdomówność/krętactwo, tożsamej z opozycją prostactwo/wyrafinowanie. Dlaczego ludzie nie uważający się - wbrew oczywistym faktom - za idiotów, nie tylko dali Obamie pokojową nagrodę Nobla sprawiając, że fundator przewrócił się w grobie, ale jeszcze maślanymi oczami wpatrują się w laureata opowiadającego, jak o ten pokój walczy zbrojnie. Na dodatek fukają na dziennikarzy, którzy ośmielili się akurat w takim dniu pokazać światu jakichś omyłkowo zbombardowanych afgańskich pastuchów (a po co się szwendali akurat tam, gdzie postępowy świat bombarduje wrogów pokoju)? No, dlaczego?
Odpowiedzieli na to oni sami: bo Obama daje im nadzieję. Mówiąc inaczej – bo właśnie tak ładnie wciska bałach. Bałach zaś, wbrew odrzucanej przez postępowych intelektualistów zmurszałej, patriarchalnej tradycji judeochrześcijańskiej, nas wyzwala. My już wiemy po doświadczeniach ostatnich stu lat, że świata się poprawić nie da, ale nie zamierzamy z marzeń o lepszym świecie rezygnować. Jeśli nawet nie wiemy jak go naprawić, to umiemy zrobić taki pic, żeby wyglądało, że wiemy. Życie w prawdzie byłoby nieznośne. W strefie kłamstwa i urojeń jakoś idzie wytrzymać. Trzeba tylko pilnować, by ktoś nie przewrócił branych na mocy niepisanej umowy za rzeczywistość dekoracji.