Kłamstwo nas wyzwoli

Cudownie jest patrzeć, jak uwielbiany przez salony laureat pokojowej nagrody Nobla poucza z cokołu, że czasem wojna jest od pokoju lepsza.

Aktualizacja: 11.12.2009 12:34 Publikacja: 11.12.2009 11:34

Rafał A. Ziemkiewicz

Rafał A. Ziemkiewicz

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Ponieważ nikt - także sam Obama - nie wiedział, jakie to godne nagrody zasługi położył on dla światowego pokoju, uznał w końcu ? i na tym założeniu zbudował swe przemówienie ? że nagrodzono go za wojnę, którą prowadzi, było nie było, właśnie o pokój. Dlatego uroczystą mowę poświęcił obrońca pokoju tej właśnie wojnie, która dzięki jego niedawnej decyzji o znacznym zwiększeniu zaangażowania i apelom o to samo do sojuszników, stała się jego wojną - wojną Obamy, a nie, jak wcześniej - wojną Busha.

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/2009/12/11/klamstwo-nas-wyzwoli/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Dokładnie takie samo przemówienie mógłby wygłosić George W. Bush, odbierając nagrodę za wkroczenie do Iraku ? też przecież w ramach walki o pokój. No, może poza jednym passusem - tym, że Ameryka pod rządami laureata będzie walczyć nie tylko o pokój, ale także o ochronę klimatu. Choć niewątpliwie pod rządami Busha amerykańska delegacja na szczyt w Kopenhadze miałaby dokładnie to samo do powiedzenia partnerom, co ma do powiedzenia pod rządami Obamy: mowy nie ma o niczym, co by uderzało w amerykańską gospodarkę.

Prostolinijny teksaski „Dabja”, tak wyszydzany za swą kowbojską mentalność, nie potrafił albo nie chciał łgać w żywe oczy, co produktowi drogich kancelarii prawniczych z chicagowskiego downtown przychodzi równie łatwo jak oddychanie. Zastanawiam się, aż mi mózg trzeszczy, nad tym umysłowym popapraniem lewicującego establishmentu i jedyne trzymające się kupy wyjaśnienie znajduję właśnie w tej opozycji: prawdomówność/krętactwo, tożsamej z opozycją prostactwo/wyrafinowanie. Dlaczego ludzie nie uważający się - wbrew oczywistym faktom - za idiotów, nie tylko dali Obamie pokojową nagrodę Nobla sprawiając, że fundator przewrócił się w grobie, ale jeszcze maślanymi oczami wpatrują się w laureata opowiadającego, jak o ten pokój walczy zbrojnie. Na dodatek fukają na dziennikarzy, którzy ośmielili się akurat w takim dniu pokazać światu jakichś omyłkowo zbombardowanych afgańskich pastuchów (a po co się szwendali akurat tam, gdzie postępowy świat bombarduje wrogów pokoju)? No, dlaczego?

Odpowiedzieli na to oni sami: bo Obama daje im nadzieję. Mówiąc inaczej – bo właśnie tak ładnie wciska bałach. Bałach zaś, wbrew odrzucanej przez postępowych intelektualistów zmurszałej, patriarchalnej tradycji judeochrześcijańskiej, nas wyzwala. My już wiemy po doświadczeniach ostatnich stu lat, że świata się poprawić nie da, ale nie zamierzamy z marzeń o lepszym świecie rezygnować. Jeśli nawet nie wiemy jak go naprawić, to umiemy zrobić taki pic, żeby wyglądało, że wiemy. Życie w prawdzie byłoby nieznośne. W strefie kłamstwa i urojeń jakoś idzie wytrzymać. Trzeba tylko pilnować, by ktoś nie przewrócił branych na mocy niepisanej umowy za rzeczywistość dekoracji.

Jeśli tak na to spojrzeć, to i nasze miejscowe „elity” instynktownie uplasowały się doskonale w intelektualnym, światowym trendzie, czego zupełnie nie potrafią zrozumieć myślące po teksasku „pisowskie lizusy” (jak to uprzejmie zwykł nazywać senator RP Niesiołowski Stefan). Zdzierają one gardło wykazując na coraz to kolejnych dowodach, że Tusk kłamie, że nieudolność swych rządów przykrywa pijarowskim picem, a jego Platforma w komisjach śledczych nawet już bez specjalnego silenia się na zachowanie pozorów odwraca kota ogonem przy użyciu łomu. I nie potrafią zrozumieć, dlaczego im bardziej PO jest zdemaskowana, tym jej wyznawcy wydają się liczniejsi i bardziej przekonani, i to zwłaszcza w tych sferach społecznych, którym potoczny stereotyp przypisuje większą rozumność.

W teksaskim sposobie myślenia to się wyjaśnić nie da. W chicagowskim - pozostańmy tu przy takim rozróżnieniu - jest zaś oczywiste. Tusk daje nadzieję. Podsłuchuje, nadużywa, zagraża i tak dalej... Robi w gruncie rzeczy to wszystko, za co wspomniane sfery gremialnie znienawidziły Kaczora. Robi, ale o tym nie mówi. Więcej... mówi coś wręcz przeciwnego. My w Polsce odpuściliśmy już starania o uczciwsze państwo i żeby politycy nie byli świniami, ale nie zrezygnowaliśmy z marzeń. Dla nas narodowym symbolem jest przywódca, o którym każdy wie, że sfałszował swą biografię i zniszczył obciążające go dokumenty, dla nas autorytetem dziennikarskim jest prezenter telewizyjny otwarcie głoszący zasadę, że przedstawiać widzom należy tylko jedną stronę sprawy i zapraszać jedną stronę sporu, a ukochanym przywódcą bajerant i picer.

Powinienem był napisać: dla nas także.

Ponieważ nikt - także sam Obama - nie wiedział, jakie to godne nagrody zasługi położył on dla światowego pokoju, uznał w końcu ? i na tym założeniu zbudował swe przemówienie ? że nagrodzono go za wojnę, którą prowadzi, było nie było, właśnie o pokój. Dlatego uroczystą mowę poświęcił obrońca pokoju tej właśnie wojnie, która dzięki jego niedawnej decyzji o znacznym zwiększeniu zaangażowania i apelom o to samo do sojuszników, stała się jego wojną - wojną Obamy, a nie, jak wcześniej - wojną Busha.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Komentarze
Jan Zielonka: Wirus megalomanii
Komentarze
Jarosław Kuisz: Polska. Kraj jak z „Żartu” Milana Kundery
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Co afera mieszkaniowa mówi nam o Karolu Nawrockim?
Komentarze
Jerzy Haszczyński: Czy Friedrich Merz będzie ukochanym kanclerzem Polaków?
Komentarze
Joanna Ćwiek-Świdecka: Jak sztuczna inteligencja zmienia egzamin maturalny?
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku