Po pierwsze, mógł obawiać się, że atmosfera skandalu tylko pomoże twórcom reklamy w wylansowaniu ich samych i strojów, który reklamują. To ważny argument, i piszę to bez ironii.
Po drugie, mógł kierować się interesem swej partii. Znaczna część narracji PO opierała się przecież i opiera na wizji, w myśl której podstawowy front podziału w Polsce rozgranicza fajnych, młodych i awangardowych od przynudzających, starych i tradycyjnych.
Tymczasem reklamowy skejt jest nastolatkiem, policjant zaś – to starszy mężczyzna. W dodatku środowiska twórców reklamy są w większości i awangardowe, i antypisowskie. Próba represjonowania ich dzieła, eksploatującego opisaną wyżej wizję świata kojarzyłaby się bardziej z „opresywnym kaczystowskim reżimem”, niż z wizerunkiem partii, która ten reżim pokonała i chroni Polskę przed jego powrotem… To też ważny argument z punktu widzenia polityka partii rządzącej. I znów piszę to bez ironii – trudno wymagać od polityka, by nie brał pod uwagę interesu własnego ugrupowania.
Na szczęście ważniejsze okazały się kontrargumenty. Policja złożyła zawiadomienie do prokuratury.
Atmosfera skandalu często służy „artystycznym” prowokacjom, których twórcy zmierzają do przesunięcia granic akceptowalnej normy. Normy przemocy czy też – jak w tym wypadku – normy agresji i pogardy. Jeśli społeczeństwo na takie prowokacje nie reaguje, to tylko daje świadectwo, że owo przesunięcie granic już się dokonało. Interes jakiejkolwiek partii nie jest społecznie ważniejszy od położenia kresu sytuacji niebezpiecznej. Nie przesadzam. Ekranowy komunikat odkłada się w podświadomości odbiorców. Agresja i pogarda miewają bardzo konkretne rezultaty.