Dalej umieramy za merci

Doceniam wagę polityki historycznej. Wiem, że symbolika liczy się w świecie polityki. Zdaję sobie sprawę z tego, jaką rolę w naszej historii odegrał Katyń i kłamstwo katyńskie.

Aktualizacja: 09.04.2010 18:10 Publikacja: 09.04.2010 17:36

Piotr Skwieciński

Piotr Skwieciński

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

[b][link=http://blog.rp.pl/skwiecinski/2010/04/09/dalej-umieramy-za-merci/]Skomentuj na blogu[/link][/b]

Dlatego cieszę się wraz ze wszystkimi, którzy dostrzegli w środowych obchodach krok w dobrym kierunku, wiodący do normalizacji relacji polsko-rosyjskich. I pochylam się nad argumentami i odczuciami tych, którzy na temat przebiegu uroczystości mają odmienną opinię. A mimo to nie mogę pozbyć się wrażenia, że w nakręceniu emocjonalnej spirali pt. sprawa katyńska było i jest coś głęboko niezdrowego. Coś, co mnie osobiście bardzo smuci i drażni jednocześnie.

Dokładnie tak, jak smuciło mnie i drażniło, kiedy parę miesięcy temu, po wycofaniu się USA z tarczy antyrakietowej i kilku innych wydarzeniach, uznanych nad Wisłą za niemal nową Jałtę, a co najmniej za demonstracyjne despekty poczynione naszemu krajowi przez nową amerykańską administrację, w Polsce podniosła się wysoko fala narodowej neurozy.

Kiedy w Waszyngtonie dostrzeżono ją i uznano, że niekontrolowana może stać się dla Stanów źródłem jakichś dyskomfortów, zdecydowano uspokoić ją w sposób, który nie byłby skuteczny wobec nikogo innego, ale wobec Polaków – jak najbardziej. Kilku amerykańskich oficjeli udzieliło kilku wypowiedzi. Wysłano do Warszawy wiceprezydenta. Powiedziano Polakom kilka miłych słów. Kilka miłych słów, nie mających żadnego przełożenia na rzeczywistość.

Kilka miłych słów, które nawet nie usiłowały spowodować wrażenia, że pójdą za nimi jakiekolwiek zmiany w działaniach realnych, w realnym ustosunkowaniu się Waszyngtonu do spraw, które Polska uważa za istotne dla siebie. Bo, jak słusznie zauważono, Amerykanie dostrzegli, że Polakom niezwykle zależy na miłych słowach. Więc dlaczego ich nie dać, skoro to nic nie kosztuje?

Sprawa katyńska jest trochę podobna. Od miesięcy polska opinia publiczna żyła dywagacjami na temat tego, czy premier Putin przyjedzie, czy nie przyjedzie na miejsce zbrodni sprzed 70 lat. A jak przyjedzie, to co powie? Że ofiary były niewinne? Mało! ! (inni: wystarczająco!). Że zamordowano je z rozkazu Kremla? Mało! (inni: wystarczająco!). Że mordercy to enkawudziści? Mało! ! (inni: wystarczająco!). Poprosi o przebaczenie? Uklęknie?

Przyjechał, zrobił co zrobił, powiedział co powiedział. Przez polskie media, przez internetowe fora przetacza się huragan dyskusji. Potępił zbrodnię wystarczająco czy za mało? A może w ogóle nie potępił? A może w ogóle nie powinien przyjeżdżać? A może w ramach ekspiacji powinien oblać się benzyną i podpalić?

I jakoś nikt nie dziwi się temu, że to, co ogniskuje niemal całe emocje opinii i wysiłek intelektualny medialnych analityków – to symbolika. A nie arcyważne sprawy między Polską a Rosją, które dzieją się teraz i decydują o przyszłości. Nie kontrakt z Gazpromem. Nie (skądinąd przegrany zupełnie i całkowicie) NordStream. Nie ropa. Nie rakiety w Kaliningradzie. To są sprawy dziesięciorzędne. Istotne jest to, czy Putin przyklęknął i czy się przeżegnał.

Polacy to jedyny naród na świecie, który gotów jest umierać za merci (czyli za wyrazy uznania ze strony kogoś, kto Polakom imponuje) – głosiła mordercza, XIX-wieczna opinia. Dziś nie chodzi o umieranie, Amerykanie wprawdzie Polakom imponują, ale Rosjanie – niespecjalnie. Lecz mimo to nie sposób pozbyć się wrażenia, że zmieniło się niewiele.

Że dziś nadal jesteśmy jedynym narodem, z którym można tak wiele załatwić za pomocą symboliki.

Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump to sojusznik wysokiego ryzyka dla Nawrockiego
Komentarze
Estera Flieger: Po spotkaniu Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem politycy KO nie wytrzymali ciśnienia
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Donald Tusk w orędziu mówi językiem PiS. Ale oferuje coś jeszcze
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Nie wykręcajcie nam rąk patriotyzmem, czyli wojna pod flagą biało-czerwoną
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Grzegorz Braun testuje siłę państwa. Czy może więcej i pozostanie bezkarny?
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne