Można sobie wyobrazić kilka scenariuszy. Oto pierwszy: Tusk uznaje, że oferta amerykańska jest nie do zaakceptowania, i ją odrzuca. Waszyngton rozpoczyna rozmowy z Litwą i daje do zrozumienia, że Polska straciła status głównego sojusznika USA w tej części świata.
Stosunki między Kancelarią Premiera a Pałacem Prezydenckim ulegają zamrożeniu. Lech Kaczyński wzywa na dywanik Radosława Sikorskiego, wypowiada też kilka ostrych słów o niekompetencji rządu i jego skandalicznej decyzji. Padają niewygodne pytania, m.in. o to, jaki pomysł ma w tej sytuacji Platforma na modernizację polskiej obrony przeciwlotniczej. Tusk nie jest w stanie przedstawić żadnych konkretnych zysków wynikających z tego rozstrzygnięcia. Wreszcie szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow wydaje komunikat, w którym chwali premiera RP za "mądry krok". Takie oświadczenie to prawdziwa gratka dla PiS. Tusk jest w defensywie.
Scenariusz drugi: Tusk zgadza się na tarczę, ale okazuje się, że to, co proponują nam Amerykanie, jest dość skąpe. SLD zwołuje konferencję prasową, a Grzegorz Napieralski nie zostawia na Tusku suchej nitki (bye, bye, ustawo medialna...). Jarosław Kaczyński kpi z "marnych talentów negocjacyjnych" szefa rządu i jego doradców, a Dmitrij Miedwiediew grozi nam atakiem nuklearnym.
Scenariusz trzeci: Tusk bierze tarczę, amerykańska propozycja jest całkiem przyzwoita, sukces pełny. No tak, ale czyj sukces? Zdaniem Lecha Kaczyńskiego to oczywiście zasługa Anny Fotygi, która uratowała rozmowy rzutem na taśmę, oraz Witolda Waszczykowskiego, który przecież został negocjatorem za rządów PiS. A Napieralski i tak zwołuje swoją konferencję, Miedwiediew grozi, a pod oknami gabinetu premiera zbierają się antyglobaliści...
Każde rozwiązanie – złe dla szefa rządu. Ale tylko pierwsze z nich będzie złe dla Polski. Co wybierze Tusk?