[b][link=http://blog.rp.pl/jablonski/2009/02/24/euro-konczy-ere-milosci-i-wspolpracy/]skomentuj na blogu[/link][/b]
W czasie kryzysu Polacy powinni popierać wstąpienie naszego kraju do eurolandu. Dziś nasza gospodarka cierpi, ponieważ złoty okazał się zbyt słaby, by wytrzymać ataki spekulantów i inwestorów uciekających z naszego regionu Europy. Jednak jest mało prawdopodobne, by udało się nam na obecnych zasadach przyjąć euro w 2012 roku. W czasach kryzysu, gdy dochody budżetu spadają, a wydatki – zwłaszcza socjalne – będą rosnąć, trudno będzie utrzymać deficyt budżetowy na poziomie wymaganym przez kryteria z Maastricht. A jeżeli kryzys będzie długo niszczył gospodarkę, to społeczeństwo nie wytrzyma stałego zaciskania pasa.
Najgorzej będzie w 2011 roku – ostatnim roku przebywania w systemie ERM2 (przedsionku euro). W najbardziej pesymistycznym scenariuszu będzie to trzeci rok oszczędzania, a zarazem czas wyborów parlamentarnych.
W takich warunkach utrzymanie budżetu w ryzach wydaje się mało prawdo- podobne. Tym bardziej że opozycja już dziś jest przeciwna oszczędnościom i przyjmowaniu euro. Rząd na pewno jest świadomy, że w czasie kryzysu i braku politycznej jednomyślności szybkie przyjęcie euro jest raczej nierealne. Dlatego też mało prawdopodobne wydają się informacje prasowe o tajnych negocjacjach prowadzonych z Europejskim Bankiem Centralnym.
Przyjęcie euro jest dziś tylko hasłem pokazującym determinację rządu w walce z kryzysem. Już zdało ono egzamin, bo pokazało, że bracia Kaczyńscy, choć ogłosili nastanie ery miłości, nie chcą pomóc niedomagającej gospodarce.