Lider PSL Waldemar Pawlak dyszy oburzeniem na Platformę Obywatelską, ale gryzie się w język i tylko enigmatycznie pyta, komu na tym mogło zależeć. W swoim blogu zaś wicepremier sugeruje, że informacje o tym, w jaki sposób chroni go BOR, pochodzą od "wyższego urzędnika MSWiA". Inni ludowcy są bardziej jednoznaczni – twierdzą, że ta afera to prezent od PO, ale mówią to tylko dziennikarzom w sejmowych kuluarach, oczywiście off the record. Polityków PSL próbuje ugłaskać poseł Platformy Kazimierz Kutz, sugerując, że wszystko to robota PiS, które chce skłócić koalicję. W odpowiedzi oburzony tym Adam Bielan z PiS odpowiada, że to wicepremier Grzegorz Schetyna najwyraźniej chce pognębić nieposłuszne PSL.
Słowem, klasyka polskiej hakologii podejrzewanej.
Za całym tym zamieszaniem dostrzec można jednak poważne zjawisko. Od dłuższego czasu między PO a PSL jest coraz większe napięcie i coraz mniej zaufania.
Wygrana kandydata ludowców z kandydatem Platformy w wyborach prezydenta Olsztyna i fakt, że kandydata PSL poparło PiS, na pewno zaogniły ten konflikt. Wiele wskazuje na to, iż niedawne spotkanie liderów koalicji uświadomiło Platformie, że nadszedł czas, aby Pawlakowi "przytrzeć różki". Z kolei Waldemar Pawlak musiał przypomnieć sobie, w jaki sposób w poprzedniej kadencji Jarosław Kaczyński traktował Andrzeja Leppera i jak to się dla Samoobrony skończyło.
W sejmowych kuluarach mówi się, że w tej wewnątrzkoalicyjnej wojence kolejny ruch zrobi PO. Aby poskromić ludowców, zagrozi, że zamieni ich w rządowej koalicji na postkomunistów lub że przy wsparciu SLD powoła tzw. rząd techniczny.