Z pewnym jednak zastrzeżeniem: zależy jakich legend. Naród musi odwoływać się do wybranych wydarzeń ze swoich dziejów. W ten sposób nabierają one wzorotwórczego charakteru i tworzą wspólnotę.
Takim mitem powinna być dla nas II wojna światowa. Pomimo wyjątkowego zagrożenia Polacy potrafili zorganizować unikalny w skali światowej ruch oporu i heroicznie przeciwstawiali się najeźdźcy. Rolę taką powinna odegrać "Solidarność". Jaki charakter ma natomiast legenda rządu Mazowieckiego?
Premier Tusk posłużył się nią jako bronią w partyjnej walce. Na tej samej zasadzie, przez te same środowiska zbudowana została ostatnio legenda nieskazitelnego Wałęsy. Kłopoty rodzi fakt, że to Wałęsa był najostrzejszym krytykiem i pogromcą rządu Mazowieckiego. Zabawnie jest więc obserwować, jakich zabiegów dokonują piewcy Mazowieckiego i Wałęsy, aby nie przypomnieć sobie radykalnego konfliktu między tymi postaciami, a krytyką okadzanego premiera obciążyć wyłącznie czarny charakter III RP dwugłowego Kaczyńskiego.
Idealizacja rządu Mazowieckiego ma fundamentalne znaczenie dla establishmentu III RP. Zgodnie z tą legendą Polska stała się wówczas krajem równych szans i pełnych możliwości. To, co kto wówczas zdobył, zawdzięczać miał wyłącznie sobie i powinien się tym cieszyć po kres swoich dni. Hierarchie zbudowane wówczas w polityce, kulturze i biznesie są optymalne, a więc powinny obowiązywać na zawsze.
Powołanie rządu Mazowieckiego nie zostało uhonorowane żadną przyzwoitą dyskusją, żadną rzeczową analizą jego dokonań. Zamiast tego utopieni zostaliśmy w kaskadach lukru, który ciekł z mediów polskich i przyprawiał o mdłości. Te same środowiska, które krzywiły się na jednoznaczną ocenę postaw Polaków w ostatniej wojnie, w odniesieniu do Mazowieckiego wydawały wyłącznie stęknięcie zachwytu. I trudno się dziwić. Teraz Jerzy Owsiak powinien "potraktować z baszki" każdego, komu się Mazowiecki nie podoba.