Obawiam się, że bez szybkiego rozstrzygnięcia, kto w Polsce rządzi: prezydent czy premier, bez osłabienia prezydenckiego weta w przypadku, gdyby ośrodkiem, który miałby zostać wzmocniony, okazał się rząd, nie zdołamy usunąć najgroźniejszych przeszkód, które piętrzą się przed naszym krajem.
Tymczasem zamiast kontraktu politycznego dla Polski mamy faktyczną zmowę kartelową PO i PiS. Politycy obu tych partii (innych oczywiście również) wyjątkowo zgodnie wystrzegają się proponowania reform w kluczowych dla przyszłości Polski, ale niepopularnych wśród ich wyborców, a zatem niewygodnych dla nich, kwestiach.
Jak ognia więc unikają zmian zmierzających do: wydłużenia wieku emerytalnego, zredukowania przywilejów emerytalnych górników, policjantów i wojskowych, rozciągnięcia na rolników obowiązku płacenia podatków osobistych i składek zdrowotnych oraz pełnych składek emerytalnych. Jak zaklęci milczą na temat konieczności czasowego zamrożenia wzrostu płac pracowników budżetówki i obniżenia tempa (lub zamrożenia) waloryzacji emerytur i rent. Bez entuzjazmu wypowiadają się również o gruntownej reformie służby zdrowia.
Sukces Polski w nadchodzących dekadach zależy zatem od tego, czy uda się nam tak zmodyfikować system polityczny, by – nie roniąc nic z istoty demokratycznej konkurencji politycznej – uchronić nasz kraj przed podobnymi, groźnymi dlań zmowami kartelowymi, a także by możliwe było skuteczne przeprowadzanie reform przez zwycięskie siły polityczne.
Rozwiązanie to mogą znaleźć i wprowadzić w życie tylko wspólnie PO i PiS. Wkrótce się przekonamy, czy są do tego zdolne.