Istotą tej skargi jest chęć odtajnienia, ożywienia i doprowadzenia do końca śledztwa katyńskiego w Rosji. Czyli ujawnienia prawdy, oceny prawnej zbrodni i rehabilitacji ofiar.
Środowa decyzja sądu to krok na tej drodze. Ważny także dlatego, że jeszcze przed katastrofą w Smoleńsku sygnały z Rosji na temat Katynia były niespójne i niepokojące – deklaracje nie współgrały z czynami władz i wymiaru sprawiedliwości. Szczególnie widoczne to było w niedawnej odpowiedzi Rosji dla Trybunału w Strasburgu, w której Katyń nie jest nazwany zbrodnią, lecz "sprawą", i to niejasną, zwłaszcza co do sprawców.
Od smoleńskiej tragedii, w ciągu kilkunastu dni ledwie, w sprawie Katynia zdarzyło się w Rosji tak wiele pozytywnego, że i sądy, dotychczas specjalizujące się w wyszukiwaniu kruczków prawnych, nie mogą pozostać obojętne. Co piąty Rosjanin zobaczył w tym czasie na filmie Wajdy, jak enkawudziści strzelali polskim oficerom w tył głowy, a każdy, kto chciał, usłyszał od najważniejszych w kraju polityków, że za zbrodnią stał Stalin. Tego już nikt nie odkręci. Nikt ważny i poważny w Rosji nie powie: Putin i Miedwiediew tak się przejęli żałobą po tragedii smoleńskiej, że opowiadali o Katyniu to, co Polacy chcą usłyszeć. Bo Polacy nie mają swojej wersji. Jest jedna wersja. Prawda o zbrodni katyńskiej.
Ale jak daleko, i jak szybko, pójdą w jej poznawaniu rosyjskie sądy – to trudno powiedzieć. Miejmy nadzieję, że nie grają na czas i ich intencje są szczere.
W interesie i Rosji, i Polski jest, by stało się to szybko, i by było doprowadzone do końca, z odtajnieniem wszystkich dokumentów włącznie.