Lektura raportu Najwyższej Izby Kontroli o dramatycznej sytuacji finansowej, w jakiej znalazło się polskie wojsko, sprawia, że ten żart przestaje śmieszyć. Zamienia się bowiem w rzeczywistość. I to dość ponurą. Z przeprowadzonej przez NIK kontroli wynika, że polska armia jest dramatycznie niedofinansowana. Mało tego, kontrolerzy wytykają MON wręcz złamanie prawa – kwoty, które powinny być wydawane z budżetu na wojsko, są bowiem precyzyjnie zapisane w ustawach. Nie można ich zmniejszać według swego widzimisię. Zgodnie z założeniami w pełni profesjonalna polska armia miała liczyć 150 tysięcy żołnierzy, później ich liczbę zredukowano do 120 tysięcy, ostatecznie rząd zdecydował się na 100 tysięcy. Z raportu wynika, że polskie wojsko to około 95 tys. żołnierzy.

Czyżby rządzący naszym krajem politycy sądzili, że armia nie jest nam do niczego potrzebna? Że skoro Polska jest w NATO, to nic nam nie zagraża? To złudne przekonanie. Jak bardzo, pokazuje przykład Afganistanu. W czasie trwania w Polsce kampanii wyborczej zginęło tam trzech polskich żołnierzy. Być może to tragiczny przypadek. Ale może być i tak, że wrogowie po prostu wykorzystują wszystkie nasze słabości. Choć zabrzmi to jak truizm – tylko silna, nowoczesna i dobrze wyszkolona armia może skutecznie odstraszyć potencjalnych agresorów.

Jasne, że w czasie kryzysu państwo powinno oszczędzać. Jednak odpowiedzialność rządzących polega także na tym, by cięć finansowych nie dokonywać w dziedzinach, od których zależy bezpieczeństwo państwa i jego obywateli. W ramach oszczędności rząd może rozwiązać policję, straż pożarną czy wojsko. Ale powinien mieć świadomość, że naprawa skutków takich działań będzie kosztowała wielokrotnie więcej niż suma, jaką chwilowo uda się oszczędzić.

Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/szuldrzynski/2010/06/27/na-wojsku-lepiej-nie-oszczedzac/]blog.rp.pl/szuldrzynski[/link]