Kompromis czy oszustwo?

Został osiągnięty kompromis w sprawie krzyża "smoleńskiego" - poinformowały media. Kompromis zawarty między Kancelarią Prezydenta, władzami kościelnymi, reprezentantami harcerzy, którzy ten krzyż postawili (zresztą nie wszystkimi).

Publikacja: 22.07.2010 17:53

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Kompromis zakłada, że krzyż w odpowiednio godny sposób zostanie przeniesiony sprzed Pałacu Prezydenckiego w inne miejsce. Przeniesiony i...

Tu kluczowe jest pytanie - co dalej? Czy na warszawskim Krakowskim Przedmieściu powinien powstać trwały ślad zgromadzenia setek tysięcy Polaków zbierających się tam po 10 kwietnia? Czy na Pałacu Prezydenckim powinna być widoczna jakaś pamiątka po tragicznie zmarłym prezydencie Lechu Kaczyńskim? I to w miejscu widocznym dla każdego obywatela, nie gdzieś w niedostępnych dla zwykłego śmiertelnika pałacowych zakamarkach. Tak jak w Sejmie, gdzie będzie umieszczona tablica ku czci parlamentarzystów, którzy zginęli w katastrofie.

Nie mamy jasnej deklaracji, co teraz się stanie. Warto tu przypomnieć, że harcerze postawili krzyż jako "apel do władz i społeczeństwa o zbudowanie tutaj pomnika". Milczy prezydent-elekt, który jako pierwszy powiedział, że krzyż powinien zniknąć. Tak samo milczą przedstawiciele jego ugrupowania, którzy też apelowali o usunięcie krzyża. Szkoda, że nie słychać głosu eurodeputowanego PO Sławomira Nitrasa, która dzień po tym, gdy Bronisław Komorowski mówił o usunięciu krzyża, stwierdził, że winna tam być tablica pamiątkowa. Gdyby słychać było więcej takich głosów ze strony Platformy wojna o krzyż przebiegła by znacznie łagodniej. To był jeden z najrozsądniejszych głosów w tym sporze.

Każe nam się wybierać między dwoma skrajnościami. Pierwsza to pozostawienie krzyża po wsze czasy. Lub wybudowanie monumentalnego pomnika. Druga to pozostawienie tego miejsca w takim kształcie jaki był przed 10 kwietnia. Czyli zero śladu po tym, co tu się działo.

Oba rozwiązania to dyktat, a nie kompromis. Z tym, że trzeba od razu zaznaczyć - możliwość narzucenia swojej woli w tym sporze ma tylko jedna strona. I nie są nią tzw. obrońcy krzyża. Jest ich zbyt mało. Może są i krzykliwi, ale w rzeczywistości rachitycznie słabi.

Zupełnie odwrotnie jest po drugiej stronie - prezydent, rząd, a także urząd miasta. Wszystko w jednych rękach. Także odpowiedzialność jest po tamtej stronie. Właśnie z tego powodu.

Może to przypadek, może nie, że miejska (czyli podległa Hannie Gronkiewicz-Waltz) konserwator zabytków informuje, że "nie jest uzasadnione względami konserwatorskimi" wprowadzenie na dziedziniec Pałacu Prezydenckiego nowych elementów, czyli - prościej mówiąc - pomnika. Pomnika większego niż monument księcia Poniatowskiego na pewno nie. A czy położonej płasko płyty? Albo płyty wmurowanej w ścianę którejś z pałacowych oficyn? Tak, aby była dostępna od strony ulicy.

Ten pośpieszny rygoryzm może budzić podejrzenia. Urząd stołecznego konserwatora zabytków nie słynie z szybkości. Wie to każdy, kto czyta lokalne warszawskie gazety. Nie słynie też ze stanowczości - wie to każdy, kto przypomni sobie, gdy rok temu jeden z inwestorów burzył na oczach policjantów i urzędników 150-letnią lokomotywownię. Nawiasem, mimo nakazu odbudowy od tegoż samego konserwatora tamten zabytek jest nadal kupą cegieł.

Warto też dodać jeszcze jedno - każdy kto choć trochę zna Warszawę i Krakowskie Przedmieście wie, że wiele tutejszych zabytków jest "oklejonych" płytami pamiątkowymi. Przybywa ich każdego roku. Nie są problemem, bo nie są kwestią polityczną. Warto też wiedzieć, że i w samym Pałacu kolejni szacowni lokatorzy poczynili dużo zmian.

W każdym razie władza - cała w rękach PO - stoi przed wyborem, czy skorzystać z siły, czy postąpić zgodnie z zasadami. Bo oczywiście można paplać o rygorystycznym przestrzeganiu świeckości państwa, prawa budowlanego i ochrony zabytków, ale narzucanie dyktatu innym nie jest zgodne ze standardami demokracji. Jest też demoralizujące. Pewnie niektórym dobrze żyje się w atmosferze wojny, ale dla większości to zabójcze.

Kompromis zakłada, że krzyż w odpowiednio godny sposób zostanie przeniesiony sprzed Pałacu Prezydenckiego w inne miejsce. Przeniesiony i...

Tu kluczowe jest pytanie - co dalej? Czy na warszawskim Krakowskim Przedmieściu powinien powstać trwały ślad zgromadzenia setek tysięcy Polaków zbierających się tam po 10 kwietnia? Czy na Pałacu Prezydenckim powinna być widoczna jakaś pamiątka po tragicznie zmarłym prezydencie Lechu Kaczyńskim? I to w miejscu widocznym dla każdego obywatela, nie gdzieś w niedostępnych dla zwykłego śmiertelnika pałacowych zakamarkach. Tak jak w Sejmie, gdzie będzie umieszczona tablica ku czci parlamentarzystów, którzy zginęli w katastrofie.

Pozostało 83% artykułu
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Emmanuel Macron wskazuje nowego premiera Francji. I zarazem traci inicjatywę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rafał, pardon maj frencz!
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Rok rządu Tuska. Normalność spowszedniała, polaryzacja największym wyzwaniem
Komentarze
Jacek Nizinkiewicz: Rok rządów Tuska na 3+. Dlaczego nie jest lepiej?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Komentarze
Bogusław Chrabota: O dotacji dla PiS rozstrzygną nie sędziowie SN, a polityka