Dostał nożem w szyję dwa razy, ale Krzysztof Daukszewicz w "Szkle kontaktowym" słusznie zauważa, że nie można tu mówić o poderżnięciu gardła. I pyta: jak w ogóle można komentować zabójstwo już w kilkadziesiąt minut po jego dokonaniu – zanim z jego przyczynami zapoznają się dyżurni satyrycy? Skandal.
Kolejna rzecz – jak można mówić po politycznym morderstwie, że było polityczne? Przecież to jątrzenie. Lepiej zwiesić głowę i prosić "Nie zabijajcie nas". Nie, przepraszam, tak też jest źle. W Łodzi Witold Waszczykowski próbował, ale go Daukszewicz z Sianeckim w "Szkle..." wyśmiali. A są przecież i pytania bardziej dramatyczne. Jakim prawem straż miejska interweniowała? Czy zabijanie faszystów jest w Polsce karalne? Niby tak, ale czy możemy pozostać obojętni wobec hitlerowskiej propagandy?
Wreszcie kwestia najważniejsza – jak można było aresztować człowieka, któremu być może, jak zastanawiają się politolog Kazimierz Kik i prezenter Jarosław Kuźniar – było źle w tym kraju i któremu być może PiS zrobił jakąś krzywdę? Zamiast mikrofonów i kamer – kajdanki i areszt? Czy oni całkiem zwariowali – zdaje się pytać Ryszard C. i chce zwołać konferencję prasową. Co z tą Polską? Przecież takich ludzi potrzebujemy, idą wybory. Ruch Poparcia Palikota mógłby wpisać pana Ryśka na listy, on na pewno nie patrzyłby spokojnie na biskupie sadła.
A jeśli prawda jest inna i śp. Marek Rosiak nie był faszystą? Jeśli nie chciał mordować Żydów, urządzać łapanek i eksperymentować na kobietach w ciąży? Co wtedy? – Sorry – powiedzą Michał Głowiński i Katarzyna Kolenda-Zaleska? Niedoczekanie. Dopóki co miesiąc ludzie będą się gromadzić w miejscu, gdzie po 10 kwietnia setki tysięcy Polaków zapalały znicze i kładły kwiaty, dopóki będą mieć ze sobą zapalone pochodnie zamiast koncertowych zapalniczek, dopóki po polskiej ziemi chodzą tacy, którzy uważają, że rząd dał ciała w sprawie wyjaśniania tragedii smoleńskiej, albo – co gorsza – że nadaje się do rządzenia jak chińskie władze do chińczyka, dopóty Ryszard C. powinien być bohaterem. Może nie narodowym, bo to słowo ciut faszystowskie, ale medialnym – na pewno.