Platforma nadal jest bardzo silna, PiS wcale nie dało się zmarginalizować, a SLD i PSL uzyskały całkiem niezłe wyniki.
Nie zmienił się także stosunek Polaków do samorządów. Wybory wciąż nie wywołują wielkich emocji, frekwencja nie była rewelacyjna – jak zawsze, niestety.
Problemy samorządów pozostaną więc takie same jak dotychczas. Wiele razy już pisano, a niedzielne wybory to potwierdziły, że – zwłaszcza w mniejszych ośrodkach – zwyciężają ci, którzy byli do tej pory prezydentami czy burmistrzami. Niezależnie od tego, czy sprawowali swoją funkcję dobrze czy źle.
Jest im łatwiej, bo jako włodarze mają dostęp do wszystkich narzędzi samorządowej władzy i propagandy. Lokalna opozycja zwykle nie ma nawet małej części tej siły i tych środków. A to rodzi czasem sytuacje patologiczne.
A mogłoby być lepiej, gdyby ogólnopolskie ugrupowania, zamiast robić w samorządach swoją politykę, stanęły za lokalnymi opozycjonistami. Gdyby działały rozsądnie, to znaczy kształcąc swoich działaczy, wspierając ich w sprawach merytorycznych, a nie wyłącznie wydając w ostatniej chwili ogromne sumy na ich wizerunkowe kampanie.