Dość nieznośną manierą części opozycji i komentatorów jest przekonywanie, że obecny kryzys w relacjach z Izraelem jest winą PiS.
Owszem, rok temu, po uchwaleniu w założeniu słusznej ale w rzeczywistości absurdalnej nowelizacji ustawy o IPN, to ruch strony polskiej wywołał kryzys. Tym jednak razem nasze dwustronne stosunki uległy pogorszeniu z powodu niemądrych lub wręcz skandalicznych wypowiedzi ze strony izraelskiej. I zwalanie winy na PiS prócz dawania satysfakcji jej przeciwnikom, niczego nie wnosi do rozumienia obecnej sytuacji.
Czytaj także: Sikorski: PiS nie wygra z Żydami licytacji na martyrologię
Nie zmienia to jednak faktu, że to również polska dyplomacja będzie musiała wziąć na siebie współodpowiedzialność za odbudowywanie relacji z Izraelem, które są dla Polski niezwykle ważne. Zakończenie kampanii i kwietniowe wybory oczywiście mogą pomóc sprawę załagodzić, ale warto już dziś zastanowić się, jak odbudować wzajemne relacje, na czym budować porozumienie i wzajemne wybaczenie. I tu już błędy popełnione przez PiS w ostatnich latach mogą stać się dość dużym obciążeniem.
Mówimy tu o dwóch sprawach. Pierwszą jest systemowe skupienie się przez obecną władzę na przeszłości – i nie mówimy tu wyłącznie o rozliczaniu komunizmu, ale sięganie do okresu rozpoczętej dokładnie 80 lat temu II Wojny Światowej. Nasza bolesna i tragiczna historia sprawia, że jeśli to przeszłość będzie głównym punktem odniesienia, nigdy nie ułożymy sobie sensownych relacji z sąsiadami. Nie jest wszak przypadkiem, że stosunki z najważniejszymi naszymi partnerami: Niemcami, Ukrainą czy Izraelem są tak zagmatwane właśnie z powodu wydarzeń, które miały miejsce przed osiemdziesięciu laty. Nie możemy od historii uciekać, ale skupienie się wyłącznie na niej, oznacza stawianie na to, co będzie nas zawsze z innymi krajami dzielić. Bo taką mamy historię.