Reklama

Źle, że Polska wycofała się ze Wschodu

Polska zdominowana przez wojny Tuska ze Schetyną i Ziobry z Kaczyńskim. A tu zobaczyliśmy na ekranach telewizorów polskiego premiera, który oznajmił, że dziś nie ma mowy o przystępowaniu Polski do strefy euro.

Aktualizacja: 26.10.2011 20:12 Publikacja: 26.10.2011 19:56

Piotr Zaremba

Piotr Zaremba

Foto: Fotorzepa, Rob Robert Gardziński

Bo, cytuję z pamięci,  mechanizmy europejskiej polityki monetarnej okazały się wadliwe.

Donald Tusk najpierw był entuzjastą euro. W samolocie do Krynicy  wymyślił zapowiedź przyjęcia europejskiej waluty już w roku 2011. Zrobił to za radą przyjaciela Krzysztofa Kiliana i potraktował tę deklarację jako piarowską sztuczkę. A publicyści rozliczali z groźnymi minami PiS i wicepremiera Pawlaka z braku entuzjazmu.

Potem Tusk się wycofał rakiem  – bo nie służyłoby to polskiej gospodarce w obliczu kryzysu. Ale o „wadliwych mechanizmach" dowiedział się zapewne niedawno – od Jacques'a Delorsa i Komisji Europejskiej. Polska elita do własnej analizy nie jest zdolna. Nie istnieje w tych sprawach opinia publiczna, nie toczą się debaty, nie rozliczają nikogo wyborcy.

A przecież choć kryzys Grecji i  kilku innych krajów ma wiele przyczyn (orgia kredytów może być argumentem zarówno dla liberałów, jak i etatystów), przypomniano sobie nagle o fundamentalnych wątpliwościach. Na przykład o teorii Roberta Mundella „optimum currency areas" (stref optymalnej waluty), zalecającej, aby wprowadzać ją na terenach nie za wielkich i ekonomicznie zintegrowanych.

To w imię ideologicznego optymizmu zafundowano wspólną walutę Niemcom i Grecji. Dziś staje pytanie o to, czy nie ograniczyć euro do Europy Zachodniej i nieco rozluźnić gorset wspólnej polityki finansowej. Gospodarki lekkomyślnych narodów śródziemnomorskich (a może  i innych) będą się lepiej bronić, dysponując jako narzędziem własnymi walutami, których wartość można obniżyć.

Reklama
Reklama

Nie Tusk o tym zdecyduje, ale zdanie mieć powinien. Tylko czy trusty mózgów radzą na jego zapleczu nad również naszym interesem? Przypuszczam, że wątpię.

„Wyborcza" i „Krytyka Polityczna" rzucają hasło: zacieśniajmy wbrew wszystkiemu europejskie więzy. Motywem jest ratowanie ideologii, a nie ekonomiczny konkret. Tusk mógłby się na tym tle prezentować jako ktoś, kto konkret czuje. Tyle że w dzisiejszej Unii narodowe elity są niedoinformowane i bez poczucia wpływu na cokolwiek. A premier ma inne zajęcia – choćby pobawienie się z dawnym przyjacielem marszałkiem jak kot z pochwyconą myszą.

Bo, cytuję z pamięci,  mechanizmy europejskiej polityki monetarnej okazały się wadliwe.

Donald Tusk najpierw był entuzjastą euro. W samolocie do Krynicy  wymyślił zapowiedź przyjęcia europejskiej waluty już w roku 2011. Zrobił to za radą przyjaciela Krzysztofa Kiliana i potraktował tę deklarację jako piarowską sztuczkę. A publicyści rozliczali z groźnymi minami PiS i wicepremiera Pawlaka z braku entuzjazmu.

Pozostało jeszcze 82% artykułu
Reklama
Komentarze
Jędrzej Bielecki: Trump - król już jest nagi
Komentarze
Bogusław Chrabota: Prezydencie Nawrocki, czas na Radę Bezpieczeństwa Narodowego
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Rządzenie zabójcze dla koalicjantów KO. Wybory będą wcześniej?
Komentarze
Bogusław Chrabota: Szczyt Wołodymyr Zełenski-Władimir Putin w Budapeszcie? Trzeba to zablokować
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Gdy dzieje się historia, rząd i prezydent spierają się o to, kto ma krótsze spodenki
Materiał Promocyjny
Firmy coraz częściej stawiają na prestiż
Reklama
Reklama