Ostatnio bardzo modne są architektura krajobrazu, gospodarka przestrzenna, politologia, rekordy bije prawo (co jest znakomitym dowodem, że państwo się biurokratyzuje – młodzi ludzie wyczuwają to instynktownie).
Z wyższymi uczelniami związany jestem – nie licząc studiów – prawie pół wieku, pracowałem za granicą, przeszedłem wszystkie reformy – które z nich były konsultowane ze środowiskiem?
Czy szanowny, uprzedni rektor Politechniki Wrocławskiej, razem z panią minister pytał środowisko o „kartę bolońską"? Rzeczywiście zrobiła ona dużo złego w naszej ojczyźnie, podcięła kierunki np. artystyczne – myślę o architekturze, czy można być pół inżynierem, pół architektem? Można zapewne być ćwierćinteligentem – ale być może o to chodzi.
Jestem promotorem ponad 200 prac magisterskich, trzech prac doktorskich i ze smutkiem obserwuję podstępną propagandę prowadzoną przez panów premierów: „jedźcie za granicę, tam praca na was czeka". Jak – tu mowa o etyce profesora – można, będąc entomologiem, pisać recenzję pracy doktorskiej z dziedziny historii sztuki? Dlaczego godzi się na to promotor?
Na setkach wyższych uczelni pracują też często troglodyci („Troglodyci z dyplomami", „Rz", 12 października 2011) przechodzący na poziom „belwederski" z jedną publikacją i jednym doktorem.