Finansowany przez Unię Europejską projekt modernizacji administracji państwowej padł łupem osób odpowiadających za zamówienia publiczne i przedstawicieli prywatnych firm. Ministrowie i szefowie służb antykorupcyjnych zgodnie przyznają, że być może to największa afera korupcyjna po 1989 roku.
I choć się wydawało, że w tej sprawie nic już nas nie zaskoczy, okazało się inaczej. W środę CBA zatrzymało dyrektora z Komendy Głównej Policji odpowiedzialnego za projekty informatyzacyjne. Korupcja sięga zatem nie tylko urzędników publicznych wysokiego szczebla, ale też szczytów policji, czyli instytucji powołanej do tego, by ścigać przestępstwa i walczyć z korupcją.
Jak na ironię również w środę ogłoszono wyrok w jednej z najgłośniejszych spraw korupcyjnych ostatnich lat. Warszawski sąd skazał na trzy lata bezwzględnego więzienia byłą posłankę PO Beatę Sawicką za przyjęcie 100 tys. zł łapówki. Sędziowie nie mieli wątpliwości, że Sawicka nie została uwiedziona i namówiona do złego przez agenta Tomka, lecz świadomie popełniła przestępstwo. Sprawa jest tym bardziej bulwersująca, że była posłanka domagała się łapówki, ponieważ potrzebowała pieniędzy na... kolejną kampanię wyborczą.
Równocześnie sąd uznał, że CBA nie działało z pobudek politycznych, co dotąd zarzucano byłemu szefowi biura Mariuszowi Kamińskiemu, chcąc zdyskredytować działania jego podwładnych i wybielić Sawicką.
CBA odniosło więc w środę podwójny sukces. A jednak nie napawa to optymizmem. Skala i zasięg korupcji pokazują, że jest to systemowy problem naszego państwa. Gdy korupcja sięga ministerstw i Komendy Głównej Policji, gdy na więzienie niezawisły sąd skazuje osobę przyłapaną na braniu pieniędzy podczas pełnienia mandatu poselskiego, sprawa powinna stać się dla polityków wyzwaniem.