Reklama

Komentarz Michała Szułdrzyńskiego w sprawie refundacji in vitro

Refundacja in vitro przez władze jest już niemal przesądzona. Na razie nie w całym kraju, ale w jednym mieście, w Częstochowie. I nie przez władze państwa, lecz przez lokalne. No i nie refundacja, ale coś w rodzaju zapomogi: maksymalnie 3 tys. przy kosztach zabiegu często przekraczającego dwadzieścia tysięcy.

Publikacja: 11.07.2012 19:38

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Efekt? W mieście, które kojarzy się z Jasną Górą, Czarną Madonną, sierpniowymi pielgrzymkami, obroną polskości przez księdza Kordeckiego, z budżetu wspierać będzie się budzącą największe obecnie kontrowersje moralne procedurę medyczną. Trudno wyobrazić sobie, by opłacenie drobnej części kosztów bardzo drogiego zabiegu radykalnie podniosło dostępność do niego wśród częstochowian. A więc lewicowym radnym chodzi raczej tylko o efekt propagandowy.

Niestety wielu środowiskom biorącym udział w debacie o in vitro chodzi bardziej o propagandę, niż o rozwiązanie tego trudnego etycznie problemu. Z jednej strony tych, którzy do procedury in vitro mają wątpliwości nazywa się talibami, z drugiej zaś przygotowywane są projekty ustaw posyłające za użycie tej metody nawet na dwa lata do więzienia.

Częstochowscy radni lewicy także biorą udział w tej licytacji na radykalizm. W ich radykalizmie jest jednak jeden zgrzyt. Warunki, jakie kwalifikują do miejskiej zapomogi na in vitro są dość... konserwatywne. Pieniądze dostaną tylko małżeństwa, mieszkające co najmniej od roku w Częstochowie i w dodatku spełniające surowe wskazania medyczne.

A warto przypomnieć, że w liberalnym projekcie ustawy autorstwa Małgorzaty Kidawy-Błońskiej in vitro miałoby być to dostępne również dla par nieformalnych (konkubinatów), a w myśl projektu SLD nawet dla osób samotnych czy związków homoseksualnych. Częstochowscy radni lewicy, chcący zamanifestować swą postępowość, okazali się po prostu konserwatystami.

Warto jednak na serio zadać pytanie: czy sprawę in vitro wciąż nie uregulowaną ustawowo w polskim prawie - powinno się rozstrzygać na poziomie rady gminy czy miasta? Czy kompromisu w tak kontrowersyjnej kwestii, dotyczącej początku ludzkiego życia, nie powinno się szukać w Sejmie i Senacie?

Reklama
Reklama

Z drugiej strony trudno się dziwić radnym, że zabrali się za rozwiązywanie problemu, gdy rządząca Polską od pięciu lat Platforma Obywatelska nie jest się w stanie zdecydować, czy w sprawie in vitro jest za, czy może przeciw. I pod pretekstem wewnętrznego pluralizmu boi się narazić którejś ze stron.

Efekt? W mieście, które kojarzy się z Jasną Górą, Czarną Madonną, sierpniowymi pielgrzymkami, obroną polskości przez księdza Kordeckiego, z budżetu wspierać będzie się budzącą największe obecnie kontrowersje moralne procedurę medyczną. Trudno wyobrazić sobie, by opłacenie drobnej części kosztów bardzo drogiego zabiegu radykalnie podniosło dostępność do niego wśród częstochowian. A więc lewicowym radnym chodzi raczej tylko o efekt propagandowy.

Reklama
Komentarze
Marzena Tabor-Olszewska: Jemy za dużo mięsa! A może za mało? Wojna światów trwa w najlepsze
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Komentarze
Bogusław Chrabota: Czy Zbigniew Ziobro będzie w Budapeszcie bezpieczny
Komentarze
Michał Szułdrzyński: Niedoszłe męczeństwo Zbigniewa Ziobry. Budapeszt znów zaszkodzi PiS
Komentarze
Estera Flieger: Jak polubić 11 listopada. Wylogować się do świętowania
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Komentarze
Artur Bartkiewicz: Zbigniew Ziobro bez odznaki szeryfa nie okazał się kowbojem
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama