Ale my możemy się tylko dziwić, że Francuzi są zdziwieni. Że zaskakuje ich, iż sprzedaż Rosji supernowoczesnej broni, którą może ona zaatakować swoich zachodnich sąsiadów, utrudni im sprzedaż innej supernowoczesnej broni. Tym razem Polsce, czyli jednemu z tych właśnie zagrożonych zachodnich sąsiadów. Zwłaszcza w czasie, gdy atak Rosji nie jest już wyłącznie wspomnieniem ?z podręczników historii.
Francuzi uświadomili sobie, że mogą stracić prawie 6 miliardów euro, przegrywając w Polsce przetarg stulecia na obronę powietrzną, bo nie zachowali się jak prawdziwy sojusznik, chcąc zarobić od arcywroga – Rosji – na okrętach desantowych Mistral.
Na razie mistrale jeszcze nie popłynęły do rosyjskich portów. Jeżeli popłyną, to pewnie także na okupowany Krym, do Sewastopola, który dał imię jednemu z okrętów i nadał ponurą symbolikę francuskim grom.
Paryż kluczy w tej sprawie niemiłosiernie – Francois Hollande robi przyjemność Polsce, ogłaszając w przeddzień szczytu NATO zawieszenie kontraktu, ale poza tym wszystko idzie zgodnie z planem, rosyjscy marynarze już we Francji ćwiczą i czekają na odwieszenie kontraktu przez francuskiego prezydenta.
W czasie prawdziwej wojny przysłowia typu „pokorne cielę dwie matki ssie" czy „Panu Bogu świeczkę, ?a diabłu ogarek" się nie sprawdzają. W przeciwieństwie do tego o prawdziwych przyjaciołach i biedzie. ?I Francja powinna teraz się ?o tym boleśnie przekonać.