Zniknięcie Ziętary było wtedy jedną z najbardziej bulwersujących spraw. Podejrzewano, że dziennikarz śledczy komuś musiał się narazić i przez to stracił życie. Ale skoro nie znaleziono ciała, to nie było przestępstwa. Fakt, że prokuratura zbliżyła się do wyjaśnienia tej zagadki, jest w tej sytuacji mimo wszystko krzepiący, choć trzeba było na to czekać aż 22 lata. Ziętara zaginął ?we wrześniu 1992 roku.
Oburzające jest oczywiście to, że organa ścigania zajęły się sprawą dopiero po roku od zniknięcia dziennikarza, ?i to pod naciskiem rodziny oraz opinii publicznej. Podejrzenia wzbudza fakt, ?iż śledztwa były prowadzone byle jak i umarzane. Ale informacja, iż w sprawę może być zamieszany były przedsiębiorca i senator Aleksander G., jest po prostu szokująca. Bo G. był nie tylko ikoną polskiej przedsiębiorczości lat 90., jednym ?z pierwszych polskich milionerów, ale też senatorem RP. Oczywiście zdarzało się już, że polscy politycy ?i biznesmeni trafiali za kraty za przestępstwa gospodarcze, ale zlecenie zabójstwa dziennikarza to zupełnie inna sprawa.
Pamiętam Aleksandra G., jak przechadzał się po sejmowych korytarzach ?w wytwornym garniturze, złotych okularach i ze złotym zegarkiem na ręku. Internet pełny był we wtorek opisów ciekawego życia byłego senatora i jego łzawych opowieści, jak to po spędzeniu kilku lat w więzieniu jest innym człowiekiem. Jak to musiał oddać strażnikom więziennym kosztowny zegarek za prawo do kilku dodatkowych kąpieli czy warte kilka tysięcy dolarów pióro za paczkę żywnościową.
Mimo wszystko jakoś trudno mi się pochylić nad byłym pracownikiem SB, byłym cinkciarzem, a później senatorem RP, wiedząc, ?że nie tylko zadawał się ?z gangsterami, ale być może także zlecił zabójstwo dziennikarza.