Do Luksemburga, którego Juncker był premierem przez lat 18, a ministrem finansów przez lat 20, dawno przylgnęła opinia kraju, który chętnie przyciąga międzynarodowy kapitał niskimi podatkami oraz podkrada dochody fiskalne sąsiadów.
Śledztwo przeprowadzone przez 86 dziennikarzy z 26 krajów pokazuje inną skalę tego procederu. Okazuje się, że dzięki władzom Wielkiego Księstwa tysiące czołowych koncernów świata unikały „na skalę przemysłową" płacenia miliardów euro do budżetów innych państw Wspólnoty. Z powodu braku tych pieniędzy, pod dyktat Brukseli, kraje takie jak Hiszpania, Francja czy Włochy musiały potem ciąć subwencje socjalne, wydatki na edukację czy ochronę zdrowia. W ten sposób powstało stracone pokolenie młodych Europejczyków bez szans na dobrą pracę.
Proceder jest legalny, choć zapewne długo nie potrwa: Bruksela już podjęła działania na rzecz jego likwidacji. Politycznie nie da się go obronić. A to oznacza, że już na starcie szef Komisji Europejskiej stracił wiarygodność.
W jaki sposób Juncker ma teraz przekonywać Francję do ograniczenia deficytu budżetowego, skoro jako premier Luksemburga przyczynił się do powstania ogromnej dziury we francuskich finansach? Jak ma nakłaniać Niemcy do uruchomienia 300 mld euro funduszy na stymulację europejskiej gospodarki, skoro pieniądze tej skali za sprawą Wielkiego Księstwa wyprowadzono z europejskiego sektora publicznego? I jak ma przekonywać Camerona do zapłacenia do końca listopada 2 mld euro zaległych składek, skoro bez zmrużenia oka akceptował podkradanie wielokrotności tej sumy Wielkiej Brytanii?
Bruksela wyspecjalizowała się w urzędniczej mowie-trawie. Ale gdy następnym razem Juncker będzie mówił ?o unijnej solidarności, na korytarzach Komisji Europejskiej wybuchnie śmiech. Nawet zblazowani eurokraci takiego fałszu nie zniosą. Może więc najlepiej by było, gdyby Juncker ustąpił.