Tak, przyznam się szczerze, dziś Najsztub kojarzy mi się raczej z restauratorem, właścicielem knajpy w Warszawie, gdzie podają najlepszy rosół, jaki jadłem w życiu. Ktoś chciał go zabić?
Dziś Najsztub nie kojarzy się z dziennikarzem śledczym. Zresztą podobnie jest z jego kolegą po piórze z lat 90. Maciej Gorzeliński dziś kojarzy się raczej z niezwykle sprawnym i utalentowanym PR-owcem, współwłaścicielem znanej firmy MDI.
Proszę o wybaczenie, w czasach, gdy panowie pisali swe fundamentalne teksty o Elektromisie i korupcji w poznańskiej policji, kończyłem podstawówkę. Nim na poważnie zająłem się dziennikarstwem, obaj panowie przestali już być śledczymi dziennikarzami, choć ich teksty z lat 90. do dziś pozostały fenomenalne.
Piszę o tym, że Najsztub dziś kojarzy mi się bardziej z rosołem, by pokazać, jaka przepaść dzieli dzisiejsze czasy i dzisiejsze dziennikarstwo od Dzikiego Zachodu, jakim były lata 90.
Każdy młody czytelnik, który dziś wgłębia się w informacje o zabójstwie Jarosława Ziętary, przeciera oczy ze zdumienia. Jest tam bowiem wszystko jak z filmu Pasikowskiego – skorumpowani policjanci, byli esbecy, niejasne układy biznesowe i absolutna bezkarność gangsterów.