Przede wszystkim dzięki przyjściu sześciu posłów klub PSL staje się trzecią siłą w Sejmie wyprzedzając SLD. Krótka była więc radość partii Leszka Millera, który po największym eksodusie posłów z klubu Twojego Ruchu zyskał miano trzeciej siły w Sejmie. Teraz ludowcy mogą mówić, że nie tylko zajęli trzecie miejsce w wyborach samorządowych, lecz również znajdują się na podium w polityce krajowej. To niezły punkt wyjścia do budowania narracji o zyskującym na koalicji z Platformą stronnictwie i jego super sprawnym szefie Januszu Piechocińskim. Jeśli lider PSL dobrze rozegra partię prezydencką (czyli mówiąc najprościej wykpi się od startu, który zweryfikowałby rzeczywiste poparcie dla ludowców), będzie mógł na tej narracji budować kampanię parlamentarną w przyszłym roku.

Tu zaś dochodzimy do bardziej dalekosiężnych konsekwencji tego ruchu. Otóż dziesięciu byłych posłów Ruchu Palikota daje ludowcom szanse ataku na większe miasta. Posłowie startujący pod szyldami Palikota otrzymali cztery lata temu niezłe około dziesięciotysięczne wyniki w swoich okręgach np. Wałbrzych, Warszawa, Częstochowa czy Bielsko-Biała. Biorąc zaś pod uwagę fakt, że dotychczasowy lewicowo-liberalny elektora Palikota nie miał wiele wspólnego z raczej konserwatywnymi wyborcami ludowców, może poszerzyć bazę wyborów PSL. Jeśli nowi posłowie pozostające do wyborów dziesięć miesięcy skutecznie spędzą na budowaniu identyfikacji z zieloną koniczynką, mogą pomóc podnieść wynik PSL nawet o kilka punktów procentowych.

Ale równocześnie ich obecność może stać się pewnym obciążeniem. Najzacieklejszy bój na polskiej prowincji toczył się pomiędzy PiS i PSL. Partia Jarosława Kaczyńskiego dostanie argument do ręki, że PSL nie jest żadną prawicą, lecz, że przypomina arbuza – zielony z zewnątrz, ale czerwony w środku. Tam, gdzie konkurencja toczy się o małomiasteczkowy, konserwatywny elektorat, ludzie od Palikota mogą okazać się pewnym założeniem.

Ale i tę słabość Piechociński może przekuć w sukces, jeśli podjął tę decyzję świadomie. Wicepremier być może ma świadomość, że nie wytrzyma konkurencji na licytujących się po prawej stronie PiS, Ruchem Narodowym i Kongresem Nowej Prawicy Korwin Mikkego. Czyżby więc po raz kolejny spróbował zbudować nową centroprawicową siłę i podjął decyzję o lokowaniu się bardziej w centrum niż PiS? Po prawej stronie od Platformy, ale tak by zgarnąć część umiarkowanie prawicowego elektoratu, który jest z jednej strony rozczarowany Platformą, lecz również nie chce głosować na przechodzącego radykalne wzmożenie Kaczyńskiego? Jeśliby tak było, a manewr okazał się skuteczny, wyszłoby na to, że Janusz Piechociński nie tylko jest niedoceniany, lecz że jest politycznym geniuszem.

Czas pokaże, czy mariaż z byłymi palikotowcami pozwoli PSL ubrać laury politycznego geniusza, czy stanie się gwoździem do jego politycznej trumny.