W tej atmosferze Kataryna udzieliła "Dz" wywiadu, ale gazeta na tym nie poprzestała i dociskała, by zgodziła się na podanie nazwiska. Dzień później (22 maja 2009 r.) opublikowała tekst "Czego boi się Kataryna" i komentarz "Utracona cześć Kataryny", w których napisała, że odkryła jej tożsamość, ale nie ujawni jej bez jej zgody. Gazeta doniosła jednak, że chodzi o 38-latkę z Rzeszowa, "znaną i szanowaną w środowisku organizacji pozarządowych prezes warszawskiej fundacji", a także podała, czym się zajmuje organizacja i kiedy powstała.
[srodtytul]Granice jawności[/srodtytul]
– Wystarczyło te dane wrzucić w Google, by ustalić jej nazwisko –argumentuje adwokat Maciej Ślusarek, pełnomocnik Kataryny, której wczoraj w sądzie nie było (ale nazwisko na wokandzie oczywiście widniało). – Ujawnienie tych danych naruszyło prywatność powódki, dobro osobiste w postaci "autonomii informacyjnej jednostki", która polega na tym, że można niezależnie decydować o sposobie i zasięgu udostępniania informacji dotyczących swojej osoby. Powódka stworzyła fikcyjną tożsamość i pod jej osłoną uczestniczyła w publicznej debacie. Nawet jeśli udzieliła kilkakrotnie wywiadów ogólnopolskim gazetom, to jako Kataryna, ukrywając się pod pseudonimem, wyznaczyła barierę dostępnej informacji o niej.
Pozwani nie chcą się obszerniej wypowiadać o sprawie. Mec. Artur Wdowczyk powiedział w sądzie jedynie, że wnosi o oddalenie pozwu (Kataryna prócz publicznych przeprosin domaga się 20 tys. zł zadośćuczynienia oraz tyle samo na cel charytatywny). Jakub Kudła, szef prawników Axla Springera, powiedział "Rz", że spór ogranicza się w zasadzie do kwestii prawnych. W krótkiej odpowiedzi na pozew wydawca napisał, że jego dziennikarze działali w interesie społecznym, a ów interes polega na urealnieniu ewentualnej odpowiedzialności blogerki.
Wydawca nie podał adresów dziennikarzy – autorów zaskarżonych tekstów. Wczoraj sędzia Jacek Tyszka też nie znalazł prawnej postawy do wymuszania na pozwanym ich ujawnienia, tak więc nie są oni formalnie pozwani. Będą jednak świadkami na następnej rozprawie, a mec. Ślusarek mówi, że jest kwestią czasu, kiedy i oni zostaną pozwani.
[ramka][b]Opinia: prof.Wiesław Godzic, medioznawca, Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej[/b]