Dlaczego data śmierci Korczaka budzi emocje? Otóż ochrona majątkowych praw autorskich wygasa po 70 latach od śmierci twórcy. Jeśli przyjmiemy prawdę sądową, nastąpi to z końcem 2016 r., jeśli tylko prawdę – z końcem 2012 r. Poza tym wyrok stwierdzający śmierć Korczaka mówi rzecz niebywałą: miałby przeżyć Treblinkę.
– Chodzi o wyjątkową twórczość, popularną nie tylko w Polsce, ale i na świecie, m.in. ze względu na szczególny przedmiot zainteresowania, np. dzieci żydowskie – mówi Wojciech Lasota, prezes Fundacji Korczakowskiej.
Nic dziwnego, że cieszy się zainteresowaniem wydawnictw. Ponieważ krewni Janusza Korczaka też zginęli w czasie wojny, jego spadkobiercą stał się Skarb Państwa, który przez Ministerstwo Kultury przekazał w 2009 r. prawa do dzieł Instytutowi Książki, a ten udziela (odpłatnie, a czasem nieodpłatnie) licencji i promuje tę twórczość.
Prawa Instytutu mogą zostać wkrótce zakwestionowane. Fundacja Nowoczesna Polska, zajmująca się e-promocją lektur szkolnych (ma ich ok. 1800), wystąpiła do lubelskiego Sądu Rejonowego o sprostowanie daty śmierci pisarza. W postanowieniu z 30 listopada 1954 r. tamtejszy sąd uznał Henryka Goldszmidta (Janusz Korczak to jego literacki pseudonim) za zmarłego 9 maja 1946 r., gdyż taką datę wymuszały przepisy dotyczące osób zmarłych w nieznanych okolicznościach w czasie wojny. Nie ma jednak wątpliwości, że Janusz Korczak został aresztowany w warszawskim getcie 5–6 sierpnia 1942 r. i tego samego dnia wywieziony przez Niemców wraz z dziećmi, których był wychowawcą, transportem kolejowym do obozu zagłady w Treblince, gdzie zapewne został tego samego bądź następnego dnia zamordowany. Nie ma oczywiście świadków śmierci pisarza.
– Takich wyroków jak w sprawie śmierci Janusza Korczaka było po wojnie dużo, nie zakładaliśmy więc, że może być wzruszony po 70 latach. Gdybyśmy wiedzieli, że przejmujemy zarządzanie utworami tylko do końca 2012 r., nie podjęlibyśmy się tego zadania – mówi Grzegorz Gauden, dyrektor Instytutu Książki w Krakowie.