Jak nauczyliśmy maszyny liczyć i myśleć za nas? Część 46: Jak 20 uczonych w osiem tygodni zrewolucjonizowało relacje ludzi i maszyn

W poprzednim odcinku tego cyklu felietonów opisałem genialną i tragiczną postać Alana Turinga, wspominając o jego prekursorskich pracach, które zapoczątkowały sztuczną inteligencję. Test Turinga jest poważany do dziś. Ale prawdziwy początek sztucznej inteligencji miał miejsce gdzie indziej.

Publikacja: 11.05.2023 21:00

Sztuczna inteligencja miała konkretne miejsce i czas narodzin, a także swoich „ojców założycieli”

Sztuczna inteligencja miała konkretne miejsce i czas narodzin, a także swoich „ojców założycieli”

Foto: shutterstock

Tytuł tego felietonu sugeruje, że powstanie sztucznej inteligencji było wydarzeniem rewolucyjnym. Z dzisiejszej perspektywy może się to wydawać nieco przesadne, bo w ciągu ponad 70 lat obcowania z komputerami przyzwyczailiśmy się do tego, że maszyna może być partnerem człowieka przy wykonywaniu wielu zadań, dlatego traktujemy to jako coś oczywistego. Tymczasem w latach 50. XX wieku ludzie uważali maszyny wyłącznie za narzędzia do osiągania określonych celów. Samochód służył do jeżdżenia, a komputer do liczenia – i większość użytkowników nie oczekiwała nic więcej.

Byli jednak badacze, którzy zaczęli dostrzegać istotną różnicę, ponieważ zachowania odpowiednio zaprogramowanych komputerów zadziwiająco przypominały efekty ludzkiego myślenia. Badacze ci doszli do wniosku, że trzeba tę różnicę jakoś zaznaczyć. Niestety, pracowali oni w różnych miejscach i każdy na własną rękę coś tam sobie wymyślał. Nie prowadziło to do dobrych efektów, musieli więc spotkać się, naradzić i nadać tej nowej technice „myślących maszyn” jakąś dobrą nazwę.

O historii powstania tej nazwy zaraz opowiem, ale najpierw chcę podkreślić, że przyznanie maszynom zdolności do rozumowania zmusiło do innego spojrzenia na wzajemne relacje ludzi i maszyn. Model bezmyślnego (chociaż zręcznego) narzędzia zastąpił model partnera, któremu można powierzać różne zadania i oczekiwać, że będą one skutecznie wykonane także wtedy, gdy człowiek nie poda szczegółowej metody działania.

Założenia konferencji w Dartmouth

W niemal każdym opracowaniu dotyczącym sztucznej inteligencji można dziś przeczytać, że nazwa i wstępne sformułowanie zakresu tej dziedziny nastąpiło w 1956 r. podczas konferencji w Dartmouth. Sam tak nauczałem moich studentów i pisałem w wielu artykułach i książkach.

Udało mi się jednak dotrzeć do materiałów źródłowych, które rzuciły nowe światło na to zagadnienie. Otóż wbrew temu, co sam sobie wyobrażałem (i co zapewne sądzi wiele osób czytających o tym wydarzeniu), nie było to tak, że zjechali się informatycy na jedną z wielu profesjonalnych konferencji i w jakiejś wolnej chwili uzgodnili także, że odtąd to, czym się zajmują, nazywać będą „sztuczną inteligencją”.

O nie, to była dobrze zaplanowana akcja, która miała jeden cel: zdefiniowanie celów i granic obszaru programów zdolnych do inteligentnego działania i ustalenie dla nich jednej wspólnej nazwy. Konferencja planowana była początkowo na sześć tygodni i miała gromadzić około dziesięciu specjalistów. W rzeczywistości trwała osiem tygodni i brało w niej udział dwudziestu wybitnych informatyków – nie licząc takich, którzy dojeżdżali na jeden lub dwa dni.

Skąd wziąć pieniądze?

Z organizacją konferencji zawsze wiąże się konieczność znalezienia źródła finansowania. Wiem coś o tym, bo sam organizowałem ich przynajmniej tuzin. Dlatego John McCarthy, inicjator zwołania tej konferencji, w 1955 r. młody adiunkt w Dartmouth College, wybrał się do Fundacji Rockefellera prosić o stosowne fundusze. Przyjął go Robert Morison, dyrektor ds. biologicznych i medycznych, który początkowo nie miał do tego projektu specjalnego przekonania. Wniosek był dla niego zbyt techniczny, ponieważ zakładał, że grupa uczonych pracujących razem przez dłuższy czas osiągnie postęp w dziedzinie budowy maszyn, które będą – cytując fragment wniosku McCarthy’ego – „używały języka, tworzyły abstrakcje i koncepcje, rozwiązywały problemy zarezerwowane obecnie dla ludzi i poprawiały się”. Mimo sceptycyzmu Morisona McCarthy’ego posłał mu 26 maja 1956 r. proponowaną listę 11 uczestników konferencji. Fundacja przyznała potrzebne pieniądze i 18 czerwca 1956 r. naukowcy i badacze zjechali się (chociaż nie wszyscy jednocześnie) i obrady się rozpoczęły. Ostatecznie przyjmuje się, że uczestników było dwudziestu. Wymienię niektóre nazwiska i krótko przedstawię sylwetki naukowe, żeby pokazać, na jakim „podglebiu intelektualnym” wyrosła sztuczna inteligencja.

Sprawa nazwy

Niewątpliwie jednym z plonów opisywanej konferencji było – co się często przypomina – ustalenie nazwy „sztuczna inteligencja” jako wspólnej dla wielu różnych działań mających na celu mądre działanie maszyn. Podobno nazwę tę zaproponował Marvin Minsky, który uczestniczył w konferencji od pierwszego do ostatniego dnia. W sprawie jego roli jako autora nazwy bywały różne kontrowersje, ale obecnie ta wersja została przyjęta jako ostateczna. Konkurencyjne nazwy, proponowane przez innych badaczy, były m.in. następujące: cybernetyka (odrzucona ze względu na Norberta Wienera, który wprowadził ją wcześniej do użytku w kontekście nauki o sterowaniu i komunikacji), teoria automatów (odrzucona ze względu na zbyt wąski obszar zastosowań) oraz złożone przetwarzanie informacji (odrzucone jako za długie). Ostatecznie przyjęto więc nazwę „sztuczna inteligencja” (ang. artificial intelligence – AI) i tej właśnie nazwy używamy do dziś.

Przedstawię teraz sylwetki kilku uczestników konferencji w Dartmouth, wskazując, że byli to niewątpliwie wybitni badacze.

Niektórzy uczestnicy konferencji

Najpełniejszą informację o przebiegu konferencji pozostawił Ray Solomonoff, który był jej uczestnikiem od pierwszego dnia, a 17 sierpnia 1956 r. wygłosił przemówienie podsumowujące. Nazwisko tego badacza nie jest dzisiaj szerzej znane wśród sympatyków sztucznej inteligencji, ale w latach 50. XX wieku był znany z tego, że publikował prace na temat wnioskowania indukcyjnego oraz maszynowego uczenia. W swoich badaniach próbował wiązać powstającą wtedy sztuczną inteligencję z probabilistyką (rachunkiem prawdopodobieństwa), co jednak później w latach 70. i 80. nie spotkało się z dobrym odbiorem innych specjalistów AI, dlatego jego dorobek został w dużej mierze zapomniany.

Więcej szczęścia miał inicjator konferencji w Dartmouth John McCarthy. Był pionierem zastosowania metod symbolicznych w sztucznej inteligencji, co pozwoliło na rozwiązywanie bardzo złożonych problemów. Później McCarthy rozwinął te metody i pokazał, jak je stosować za pomocą stworzonego przez niego języka programowania LISP (opublikowanego w 1960 r.). Język ten miał tak zagorzałych zwolenników, że domagano się budowy specjalnych komputerów, dla których LISP byłby podstawowym językiem. McCarthy włączył też do sztucznej inteligencji rachunek lambda i logikę matematyczną. Uznanie dla jego prac spowodowało, że już pod koniec 1956 r. przeniósł się z Uniwersytetu Dartmouth do sławnego MIT, a potem (w 1962 r.) na Uniwersytet Stanforda. Tworzył pierwsze programy komputerowe do gry w szachy i był pionierem metody podziału czasu, która pozwalała wielu użytkownikom korzystać równocześnie z jednego komputera.

Bardzo silnie reklamował swój udział w konferencji w Dartmouth Marvin Minsky. Istotnie, uczestniczył w niej od pierwszego do ostatniego dnia i – jak wspomniałem wyżej – stale potem utrzymywał, że to on zaproponował nazwę „sztuczna inteligencja”. Nie wiadomo, jak to było, ale do sztucznej inteligencji wniósł ogólnie znaczący wkład. Jego praca doktorska, obroniona na Uniwersytecie Princeton w 1954 r., dotyczyła sieci neuronowych. Pierwszą taką sieć o nazwie SNARC zbudował w 1951 r., przez co w tym ważnym dziale sztucznej inteligencji zasłużył na miano pioniera. Potem jednak w 1969 r. wydał (wraz z Seymourem Papertem) krytyczną książkę zatytułowaną „Perceptrons”, która była oparta na błędnym założeniu, ale na skutek autorytetu Minsky’ego na dziesięć lat zablokowała rozwój całego działu sztucznej inteligencji związanego z techniką sieci neuronowych, co jest jego niewątpliwą winą. Marvin Minsky po konferencji w Dartmouth przeniósł się wraz z Johnem McCarthym do MIT, gdzie razem stworzyli pierwsze laboratorium sztucznej inteligencji, w którym Minsky pracował do końca życia. Był zdecydowanie wybitną postacią, obecnie więc za osiągnięcia w dziedzinie sztucznej inteligencji organizacja IJCAI przyznaje medale imienia Marvina Minsky’ego.

Człowiekiem, którego nazwisko mogło wpłynąć na uzyskanie dofinansowania konferencji w Dartmouth, był zdecydowanie Claude Shannon. O ile wcześniej wymienieni uczestnicy wiadomej konferencji mieli przed sobą wspaniałą przyszłość, o tyle Shannon miał już za sobą wspaniałą przeszłość, co oczywiście nie przeszkadzało w tym, by wielu doniosłych rzeczy jeszcze miał dokonać. W każdym razie w 1956 r. był już opromieniony sławą „ojca informatyki” i „twórcy teorii informacji”, dlatego jego nazwisko otwierało wszystkie drzwi. Były po temu powody!

Już praca magisterska Shannona obroniona w MIT w 1937 r. i rok później opublikowana wniosła rewolucyjny wkład do dziedziny układów przełączających, pokazując możliwości ich doskonalenia dzięki wykorzystaniu logiki matematycznej. To był klucz do budowy automatycznych central telefonicznych, a potem (w latach 40. XX wieku) pierwszych komputerów. W 1945 r. Shannon był jednym z autorów raportu NDRC, w którym zdefiniowano podstawy nowoczesnego przetwarzania danych – fundamentu całej informatyki. We wczesnych latach 50. XX wieku pojawiła się seria artykułów Shannona, które stworzyły bazę dzieła jego życia: teorii informacji. Wszystkie te dokonania sprawiły, że gdy Shannon pojawił się na konferencji w Dartmouth, to był tam prawdziwą gwiazdą.

Poprzestanę na omówieniu sylwetek tych czterech uczestników konferencji, która zrodziła sztuczną inteligencję, bo na omówienie wszystkich brak tu miejsca, a ponadto mogłoby to być nudne. Dodam więc tylko, że jednym z uczestników był także Herbert Simon – przyszły twórca licznych ważnych systemów sztucznej inteligencji i jedyny informatyk, który otrzymał Nagrodę Nobla (w 1978 r.). Jego dziełem był m.in. program automatycznie dowodzący twierdzenia matematyczne (z zakresu logiki). Współtwórcą sukcesów Simona na gruncie sztucznej inteligencji był kolejny uczestnik konferencji w Dartmouth – Allen Newell. Ale już naprawdę nie będę Państwa dręczył jego dokonaniami.

Podsumowując: sztuczna inteligencja miała konkretne miejsce i czas narodzin, a także swoich „ojców założycieli”. I w dużej wrzawie, jaka tej dziedzinie obecnie towarzyszy, warto o tym przypomnieć.

Autor jest profesorem Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie

Tytuł tego felietonu sugeruje, że powstanie sztucznej inteligencji było wydarzeniem rewolucyjnym. Z dzisiejszej perspektywy może się to wydawać nieco przesadne, bo w ciągu ponad 70 lat obcowania z komputerami przyzwyczailiśmy się do tego, że maszyna może być partnerem człowieka przy wykonywaniu wielu zadań, dlatego traktujemy to jako coś oczywistego. Tymczasem w latach 50. XX wieku ludzie uważali maszyny wyłącznie za narzędzia do osiągania określonych celów. Samochód służył do jeżdżenia, a komputer do liczenia – i większość użytkowników nie oczekiwała nic więcej.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie