Góry są kobietami. Kim były pierwsze polskie taterniczki?

Rok 2022 został poświęcony pamięci Wandy Rutkiewicz, najsłynniejszej polskiej himalaistki, która ponad 31 lat temu zaginęła wśród śniegów i lodów Kanczendzongi, trzeciej najwyższej góry świata. Jak wyglądała jej droga na te niebotyczne wyżyny? I kim były te, które przetarły jej szlak?

Publikacja: 12.10.2023 21:00

Polska alpinistka i himalaistka Wanda Rutkiewicz (1943–1992) w obozie bazowym podczas francuskiej wy

Polska alpinistka i himalaistka Wanda Rutkiewicz (1943–1992) w obozie bazowym podczas francuskiej wyprawy na widoczny w tle szczyt K2. Karakorum (Pakistan), czerwiec 1986 r.

Foto: PAP/Archiwum Jerzego Kukuczki www.jerzykukuczka.com/Fundacja Wielki Człowiek

Chociaż trudno w to uwierzyć, to pierwszym polskim turystą, który dotarł w rejon Tatr, była kobieta. Księżna Beata Łaska zjawiła się w okolicach Zielonego Stawu Kieżmarskiego 11 czerwca 1565 r. Była córką Andrzeja Kościeleckiego, kasztelana wojnickiego i podskarbiego koronnego. Wychowana na dworze króla Zygmunta Starego, u boku królowej Bony, dziewczyna wyróżniała się twardym charakterem oraz zamiłowaniem do przygód. Zofia i Witold Paryscy w „Wielkiej encyklopedii tatrzańskiej” tak relacjonowali niecodzienną wizytę: „Dnia 21 V 1565 roku Beata Łaska przybyła z mężem do Kieżmarku, gdzie na zamku wyprawiono huczne przyjęcia […], w okresie Zielonych Świąt 1565 roku Beata Łaska w towarzystwie licznych mieszczan kieżmarskich udała się w Śnieżne Góry, a więc w Tatry, jak je wówczas na Spiszu nazywano. Do wylotu doliny księżna mogła dotrzeć częściowo powozem, a dalej konno. Nie wiadomo, jak daleko rzeczywiście się udała; na pewno nie dalej niż do Zielonego Stawu Kieżmarskiego”.

Najwyższa część Karpat musiała czekać na następnego gości kobietę niemal 300 lat. W 1839 r. przywędrowała tutaj Łucja Rautenstrauchowa, powieściopisarka i autorka książek podróżniczych. Kolejną była krakowska nauczycielka, córka profesora matematyki Maria Steczkowska. W latach 1855–1857 wraz z przewodnikiem Jędrzejem Walą Starszym eksplorowała okolice Morskiego Oka, Doliny Pięciu Stawów, Doliny Małej Łąki oraz Krzyżnego. Latem 1864 r. sama już zaprowadziła grupę przyjaciół na Czerwone Wierchy. Była to pierwsza znana wspinaczka wysokogórska zrealizowana bez wsparcia góralskiego przewodnika.

Emancypantki na szczyty!

Nietrudno oczywiście zauważyć, że wszystkie pionierki kobiecego taternictwa pochodziły z rodzin arystokratycznych. Tylko osoby wywodzące się z tego środowiska mogły pozwolić sobie na traktowanie turystyki w kategoriach czysto rozrywkowych. W góry nierzadko docierały powozami, z liczną świtą, w strojach zdecydowanie bardziej nadających się na wielkomiejskie salony niż na skaliste bezdroża. Rzecz jasna, początkowo traktowano więc kobiece eskapady w góry jako fanaberię bogatych. Niektórzy otwarcie potępiali takie praktyki jako niestosowne dla kobiet. Taka opinia panowała nie tylko w Polsce. Angielski Alpine Club w ogóle nie przyjmował kobiet w swoje szeregi. Dopiero ruch emancypacyjny kobiet umożliwił powołanie do życia konkurencyjnego Ladies’s Alpine Club, do którego przynależność stała się marzeniem wszystkich kobiet noszących w sobie pragnienie uprawiania sportu wysokogórskiego.

Czytaj więcej

Zmarła Anna Czerwińska. Wybitna himalaistka miała 73 lata

Polki chcące wędrować po górach musiały jeszcze dłużej czekać na akceptację społeczeństwa. W latach 20. XX stulecia wybitny taternik Mieczysław Świerz z upodobaniem powtarzał, że „kobieta nawet taternictwu nie pozostaje wierna”. Zdarzało się też, że gdy pierwsze odważne taterniczki zaczęły zamieniać powłóczyste suknie na męskie pumpy wspinaczkowe i wyruszały tak ubrane na szlak, rodowite góralki spluwały za nimi, potępiając za nieprzyzwoitość.

Poza granicami Polski austriacki alpinista Paul Preuss pokpiwał: „Bajeczną wprost niezręczność wykazują w obchodzeniu się z liną. Ledwo jedna na sto potrafi zawiązać węzeł […], chyba żadna nie potrafi porządnie się asekurować […], właśnie na drogach wspinaczkowych ujawnia się wiele cech natury kobiecej – tęsknoty za tym, żeby zostać pokonaną, radość z poddania się przemożnej sile, podejmowania się rzeczy, których się nie potrafi ani dokonać, ani wziąć za nie odpowiedzialności”. Co smutne, głosy potępienia płynęły także od kobiet. Jadwiga Roguska-Cybulska – która notabene sama nie stroniła od wspinaczek – pisała: „Mężczyzna poza większą wytrzymałością fizyczną i nerwową posiada zapas rozwagi, inicjatywy, cnót taternickich, których kobiecie brak”.

Śmierć dwóch sióstr

Żadna jednak krytyka nie była w stanie podciąć skrzydeł orlicom, które pragnęły latać, chociaż niektóre z nich były dopiero nieopierzonymi pisklętami. W 1929 r. całym Podhalem wstrząsnęła tragiczna śmierć dwóch sióstr Marzeny i Lidy Skotnicówien. Dziewczęta miały dopiero 18 i l6 lat, ale na koncie już całkiem imponujące osiągnięcia. U boku doświadczonych taterników, Bronisława Czecha i Wiesława Stanisławskiego, zdążyły zdobyć zachodnią ścianę Małej Śnieżnej Turni, północną ścianę Żabiego Konia, wschodnią ścianę Kościelca oraz południową ścianę Niebieskiej Turni. Kolejnym sukcesem miała stać się owiana złą sławą Zamarła Turnia. Jej ok. 140-metrowa ściana południowa, stanowi wyzwanie dla każdego miłośnika gór. Nie ma praktycznie żadnych zgrubień i niedoskonałości, które mogłyby posłużyć za oparcie dla rąk i nóg wspinacza.

Mimo to słonecznym rankiem 6 października 1929 r. pod Zamarłą Turnię dotarły dwie nieustraszone nastolatki, wyposażone w liny, karabinki i haki. Prowadzić miała młodsza Lida. Dziewczyny nie wiedziały, że tego dnia w rejonie Zamarłej Turni będzie wspinać się jeszcze jeden zespół. Taternicy i zarazem koledzy sióstr – Bronisław Czech, Jerzy Ustupski i Józef Wójcik znajdowali się już na znacznej wysokości, a ich widok mógł dodatkowo dopingować dziewczyny, które nie chciały poczuć się gorsze. Rzeczywiście dość szybko Skotnicównom udało się dogonić wspinaczy. Przez chwilę śmiali się i żartowali, a Lida częstowała wszystkich cukierkami. Za moment jednak sielska sceneria przemieniła się w koszmar.

Czytaj więcej

Od tabu do wyzwolenia

Do dziś nie wiadomo, dlaczego Lidzie nie udało się wydostać z tzw. Rysy Bronikowskiego, jednego z wielu trudnych fragmentów wspinaczki. Może wybrała niewłaściwy uchwyt, a może zwyczajnie zabrakło jej siły – w końcu była jeszcze właściwie dzieckiem. Niewykluczone też, że przyczyną nieszczęścia był błąd fabryczny karabinka. Rok później znaleziono w tym miejscu pokryty rdzą rozgięty karabinek, który być może nie zdołał utrzymać ciężaru wspinającej. Pewne jest natomiast, że nagle Bronisław Czech zobaczył na tle urwiska „lecący bezwładnie kształt. Wszystko odbywało się w zupełnej ciszy. Tylko lina, do której przywiązana była Lida, furkotała w powietrzu, podążając za spadającą. Marzena usiłowała jeszcze zahamować upadek […], ale nie była w stanie utrzymać liny przywiązanej do nabierającej pędu siostry”. Kilka sekund później mężczyźni usłyszeli głuchy dźwięk, gdy dwa ciała rozbiły się o kamienie leżące u stóp ściany. Pomimo tragedii, ekipa Bronisława Czecha musiała dokończyć wspinaczkę. Gdy tylko udało im się zejść na dół, pospieszyli na miejsce, gdzie spadły siostry. Ich najgorsze przeczucia sprawdziły się. Dziewczyny zginęły na miejscu.

„Wspinactwo, ten najtrudniejszy ze sportów...”

Śmierć Skotnicówien zraniła bardzo wiele serc. Narzeczony Lidy, znakomity taternik Wiesław Stanisławski, przebywał akurat w pobliskim schronisku, gdy ujrzał górali znoszących na noszach ciała do Zakopanego. Kiedy zobaczył, kto na nich leży – zemdlał. Narzeczony Marzeny, poeta Julian Przyboś, przyjechał w Tatry i pomimo swojego lęku wysokości dotarł pod Zamarłą Turnię. Tę poruszającą chwilę uwiecznił w poświęconym Marzenie wierszu „Pamięci Taterniczki, która zginęła pod Zamarłą Turnią”. Matka dziewcząt Maria Skotnicowa, do końca życia wyrzucała sobie, iż nie zapobiegła nieszczęściu. Chociaż sama była rodowitą góralką, nie podzielała pasji córek do wspinaczki i nieustannie drżała o ich bezpieczeństwo. W latach 20. zapisała je nawet na krótko do szkoły w Cieszynie, chcąc wyrwać dziewczęta z tatrzańskiego środowiska. Jednak żadna siła nie mogła oderwać Lidy i Marzeny od największej miłości ich życia – gór. W pamięci Skotnicowej na zawsze zapisał się obraz córek wychodzących z domu w tamten rześki październikowy poranek: „Odeszły, śmiejąc się, w stronę Kuźnic (...); w swych męskich, a raczej chłopięcych strojach sportowych, w swych barwnych sweterkach i złotych lokach wyglądają na młodziutkich, jasnowłosych paziów, którzy biegną na wezwanie wodza, z jakąś wieścią bardzo ciekawą i radosną. Wiatr halny zawodzi. Złotolistny klon pod moim domem gnie się ku ziemi... dziwna halucynacja”.

Tragedia pod Zamarłą Turnią wstrząsnęła całym światem taternickim i dostarczyła pożywki dla wszystkich przeciwników kobiecych wspinaczek. Jadwiga Roguska-Cybulska w swoim manifeście „Do młodych taterniczek” znowu grzmiała: „Wspinactwo, ten najtrudniejszy ze sportów, wymaga bezwzględnie uzupełnienia sił kobiecych siłami mężczyzny!”. Słowa byłej taterniczki nie przekonały jednak wierzących w swoje siły i pewnych własnej wartości niewiast. Wanda Jeromin, Wanda Herse, Róża Drojecka, Zofia Radwańska oraz Irena Pawlewska nie zaprzestały górskich podbojów. Oczywiście, te nie zawsze kończyły się szczęśliwie. Ponad rok przed tragedią sióstr Skotnicówien, 19 sierpnia 1928 r., podczas wspinaczki na Ostry Szczyt w Tatrach Słowackich zginęły dwie kobiety – Jadwiga Honowska i Zofia Krókowska. Jedna z nich odpadła ze ściany, pociągając również partnerkę w przepaści. Warto zauważyć, że chociaż w górach ginęli w tamtych czasach oczywiście również mężczyźni (np. w 1929 r. zginął na Kościelcu cytowany wyżej Mieczysław Świerz), to nikogo te wypadki nie skłaniały do wznoszenia gwałtownych protestów przeciwko męskim wyprawom w Tatry.

Tatrzańskie kurierki

Zanim kobiece taternictwo zdołało naprawdę rozwinąć skrzydła, wybuchła II wojna światowa, która naturalnie odwróciła uwagę opinii publicznej od kwestii uprawiania wspinaczek po górach. Taternicy i taterniczki zaangażowali się w działania wojenne, nierzadko ryzykując życiem podczas pełnienia roli kurierów tatrzańskich lub wykonywania innych niebezpiecznych zadań. Wielu z nich zapłaciło za swoje bohaterstwo najwyższą cenę. Wanda Jeromin została zamordowana w obozie Ravensbrück w 1944 r. Okupacja nie oszczędziła także Jadwigi Roguskiej-Cybulskiej. W 1943 roku pisarka została aresztowana za to, że odmawiała publikowania swoich tekstów w warszawskiej gadzinówce. Gestapo zwolniło ją pod warunkiem, że natychmiast opuści Zakopane. Kobieta wyjechała do Warszawy, gdzie spotkały ją kolejne tragedie: jej syn Marek zginął rozstrzelany w pierwszych dniach powstania. Jednocześnie w krakowskim więzieniu na Montelupich Niemcy dokonali egzekucji na mężu Roguskiej-Cybulskiej.

Czytaj więcej

Góry są kobietami

Nawet wojna nie jest jednak w stanie zgasić w niektórych sercach miłości do gór. Chociaż Niemcy robili wszystko, aby odebrać Polakom każdą radość życia, włącznie z możliwością uprawiania sportu oraz obcowania z naturą (Polacy nie mogli przecież odwiedzać parków, a mieszkańcy Zakopanego musieli oddać narty), to zdeterminowani „góromaniacy” nie dali się zastraszyć żadnymi groźbami i karami. Róża Drojecka właśnie w 1944 r. dokonała swojego największego wyczynu: samodzielnego przejścia Koziego Wierchu i Filaru Leporowskiego.

Wanda Rutkiewicz

I może wcale nie jest przypadkiem, że podczas gdy ludzie gór walczyli z wrogiem o wolność ojczyzny lub tuż pod jego nosem zdobywali kolejne szczyty, swoje pierwsze kroki na świecie stawiała niezwykła kobieta, której imię do dziś pozostaje symbolem kobiecego taternictwa, alpinizmu i himalaizmu: Wanda Rutkiewicz. Urodzona w 1943 r. na terenach obecnej Litwy, po wojnie wraz z rodzicami oraz bratem Jerzym trafiła do Wrocławia jako repatriantka. To tutaj w 1948 r. Wandę dotknęła pierwsza tragedia życiowa: śmierć brata. 7-letni Jurek zginął rozszarpany przez pocisk przeciwartyleryjski. Chłopiec razem z dwoma kolegami podczas zabawy znalazł niewypał i rozpalił na nim ognisko. Była z nimi również Wanda, lecz chłopcy przegonili ją, argumentując, że „wojna to zabawa tylko dla mężczyzn” i dziewczyny nie mają tu nic do roboty. Rozżalona siostra pobiegła poskarżyć się mamie, co uratowało jej życie. To wydarzenie stało się dla Wandy symbolicznym końcem dzieciństwa.

Swoją drogą nie dziwi fakt, że Wandę Rutkiewicz od zawsze ciągnęło do nieszablonowych i „męskich” aktywności. Nieustannie wykazywała fascynację sportem oraz wysiłkiem fizycznym. Już jako kilkuletni brzdąc wspinała się po drzewach, framugach oraz ruinach, których w zniszczonym wojną mieście nie brakowało. Lubiła górskie wycieczki, a im większej kondycji one wymagały, tym bardziej czuła się w swoim żywiole. Jeździła często na obozy harcerskie, na których uczyła się przetrwania w każdych warunkach. W końcu zapałała też miłością do górskiej wspinaczki.

Zaczynała od wspinaczek po skałach Rudaw Janowickich, ale bardzo szybko zainspirowały ją wędrówki po pasmach górskich w całej Polsce. Oczywiście największym wyzwaniem i prawdziwą miłością dziewczyny stały się Tatry, ale i one po pewnym czasie przestały jej wystarczać. Od 1964 r. wyprawiała się więc w Alpy, a po nich przyszła kolej na Pamir, Hindukusz i Himalaje. Niewątpliwym ukoronowaniem jej kariery było zdobycie Mount Everestu, na którym stanęła w 1978 r. jako pierwsza Europejka i trzecia kobieta w historii. Dokładnie tego samego dnia kard. Karol Wojtyła został wybrany na tron Piotrowy. „Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko. I oboje po raz pierwszy z Polski” – zażartował Jan Paweł II podczas spotkania z himalaistką w 1979 r., w trakcie swojej pielgrzymki do ojczyzny. W 1986 r. Rutkiewicz stała się też pierwszą kobietą, która zdobyła zimą K2.

Czytaj więcej

Film o Wandzie Rutkiewicz nagrodzony na Festiwalu Górskim im. A. Zawady

Ale i na Wandę czekała „góra przeznaczenia”... Okazała się nią potężna, wznosząca się po stronie indyjskich Himalajów Kanczendzonga. Rutkiewicz przystąpiła do zdobywania góry 12 maja 1992 r. Towarzyszył jej meksykański wspinacz Carlos Carsolio. Po 12-godzinnej wspinaczce w głębokim śniegu Carsolio stanął na wierzchołku. Schodząc, napotkał Wandę na wysokości ponad 8200 metrów. Mimo braku sprzętu biwakowego Wanda zdecydowała się przeczekać noc i kontynuować wejście następnego dnia. Jak relacjonował Meksykanin, żadne namawiania i argumenty nie trafiały do kobiety, która pozostawała nieugięta w swojej decyzji. Nadciągał zmrok, Carsolio musiał więc w końcu zostawić Wandę i ruszyć w dalszą drogę, aby samemu nie narażać się na niebezpieczeństwo. Gęstniejąca ciemność i wirujący śnieg na zawsze przysłoniły sylwetkę Wandy przed oczami Carlosa. Żaden inny człowiek więcej jej już nie ujrzał. Nie odnaleziono jej ciała. Matka Wandy do końca swoich dni była głęboko przekonana, że jej córka ma się dobrze i wiedzie spokojne życie w którymś z nepalskich klasztorów. Jedyną i najważniejszą religią w życiu Wandy były jednak góry. Im była wierna do ostatniego tchu i to w ich świątyni na zawsze pozostała.

Chociaż trudno w to uwierzyć, to pierwszym polskim turystą, który dotarł w rejon Tatr, była kobieta. Księżna Beata Łaska zjawiła się w okolicach Zielonego Stawu Kieżmarskiego 11 czerwca 1565 r. Była córką Andrzeja Kościeleckiego, kasztelana wojnickiego i podskarbiego koronnego. Wychowana na dworze króla Zygmunta Starego, u boku królowej Bony, dziewczyna wyróżniała się twardym charakterem oraz zamiłowaniem do przygód. Zofia i Witold Paryscy w „Wielkiej encyklopedii tatrzańskiej” tak relacjonowali niecodzienną wizytę: „Dnia 21 V 1565 roku Beata Łaska przybyła z mężem do Kieżmarku, gdzie na zamku wyprawiono huczne przyjęcia […], w okresie Zielonych Świąt 1565 roku Beata Łaska w towarzystwie licznych mieszczan kieżmarskich udała się w Śnieżne Góry, a więc w Tatry, jak je wówczas na Spiszu nazywano. Do wylotu doliny księżna mogła dotrzeć częściowo powozem, a dalej konno. Nie wiadomo, jak daleko rzeczywiście się udała; na pewno nie dalej niż do Zielonego Stawu Kieżmarskiego”.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia Polski
Zygmunt II August – ostatni z Jagiellonów
Historia Polski
Przy stoliku w Czytelniku
Historia Polski
Skąd się wzięła biało-czerwona szachownica lotnicza? Zawdzięczamy ją przypadkowi
Historia Polski
Tradycja i nowoczesność w Konstytucji 3 maja
Materiał Promocyjny
Dlaczego warto mieć AI w telewizorze
Historia Polski
Czy Konstytucja 3 Maja była rzeczywiście pierwszą polską ustawą zasadniczą?