Zanim o przyszłości, wpierw przeszłość. Jest początek września, Rada Polityki Pieniężnej podejmuje decyzję o obniżeniu stóp procentowych z 6,75 proc. do 6 proc. Jaka była pana pierwsza reakcja na wieść o tym?
Uświadomienie sobie, że nie mamy już polityki pieniężnej w pełnym rozumieniu tego słowa. Z żalem muszę powiedzieć, że taka decyzja RPP – biorąc pod uwagę wszystkie uwarunkowania – miała charakter czysto polityczny, a nie wynikający z prawidłowo prowadzonej polityki pieniężnej. Przestały tym samym obowiązywać jakiekolwiek zasady, którymi powinien kierować się bank centralny.
Jest październik, RPP znów ścina stopy, tym razem o 25 punktów bazowych, do poziomu 5,75 proc. A pan na to?
Definitywnie przestaję słuchać wystąpień prezesa NBP po posiedzeniach Rady… Zresztą niezbyt pilnym ich słuchaczem byłem już wcześniej.
Czytaj więcej
W kampanii wyborczej politycy chętnie obiecują przychylić nieba kobietom i dzieciom. Trudne tematy, jak wydłużenie wieku emerytalnego czy imigracja zarobkowa, są zwykle skrzętnie pomijane.
… nie tylko pan.
Ale niektórzy słuchają, bo ich to śmieszy. Mnie to nie śmieszyło. Przestałem słuchać, bo te wystąpienia nie miały charakteru merytorycznego. Wolę sam przyglądać się danym.
I co pan w nich widzi?
Po pierwsze, napięcia inflacyjne w gospodarce to jest proces, który trawi pieniądz i gospodarkę, musi więc być obserwowany w dłuższej perspektywie. Po drugie, dla mnie najistotniejszym elementem analizy jest inflacja bazowa, występująca w wyniku napięć wewnątrz gospodarki, a nie z zewnętrznych szoków, np. na rynkach ropy naftowej czy pszenicy. Rok temu, w lipcu 2022 r., inflacja bazowa wyniosła 9,3 proc. W sierpniu tego roku – wrześniowych danych jeszcze nie mamy – była na poziomie 10 proc. Przez cały rok Rada Polityki Pieniężnej nic więc nie zrobiła, inflacja bazowa wręcz wzrosła.