Inwestorzy w poprzednim tygodniu, oprócz śledzenia informacji makroekonomicznych, z uwagą czekali na wyniki wtorkowych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Amerykanie, zgodnie z oczekiwaniami, powierzyli losy swego kraju na kolejne cztery lata w ręce Baracka Obamy. To pozwala oczekiwać, że największa światowa gospodarka będzie dalej podążała dotychczasową ścieżką i nie czekają jej żadne rewolucje, które mogłyby mieć miejsce, gdyby wygrał republikanin Mitt Romney.
Kolejną ważną informacją z pogranicza polityki i ekonomii był rozpoczęty w czwartek XVIII? zjazd Komunistycznej Partii Chin, który wybierał nowe władze. Urzędujący, przynajmniej do końca poprzedniego tygodnia, prezydent Hu Jintao w wystąpieniu obiecał rodakom, że ich pensje podwoją się do 2020 r. Podobnie podwoi się też chiński PKB.
Szumne deklaracje polityka nie pomogły jednak giełdzie w Szanghaju, która w poprzednim tygodniu spadła prawie o 2,3 proc., co było najgorszym wynikiem spośród wszystkich rynków rozwijających się. Zniż-ka liczona od początku roku sięga już 6 proc., co również jest najsłabszym rezultatem.
Powodów do zadowolenia nie mieli też inwestorzy z Rosji, którzy stracili przeciętnie 2 proc. Negatywnie na zachowanie się giełdy moskiewskiej wpływała m.in. przecena największego operatora komórkowego w krajach b. ZSRR – OAO Mobile Telesystems, na którego uzbecki sąd nałożył 600 mln dolarów kary.
Zadyszka stała się też udziałem giełd środkowoeuropejskich. Gospodarki tych państw coraz bardziej odczuwają gwałtowne hamowanie w Europie Zachodniej, w tym w Niemczech, które do tej pory dzielnie opierały się spowolnieniu.