Co roku do inkubatorów wpływa średnio 300–400 ofert, natomiast do tzw. etapu komercjalizacji, czyli wprowadzenia pomysłów w życie, dociera od pięciu do ośmiu kandydatów.
– Nie zmarnujmy tego kryzysu! To świetna okazja na zaistnienie polskich firm na rynkach światowych – przekonywała ostatnio Anna Hejka, dyrektor zarządzająca Heyka Capital Markets Group i ekspert w globalnym budowaniu wartości firm. – Wszyscy, od międzynarodowych koncernów po konsumentów, szukają oszczędności, elastyczności w dostosowaniu się do ich potrzeb i niekonwencjonalnych rozwiązań. Ponad połowa firm należących teraz do indeksu Fortune 500 powstała w czasie recesji lub bessy (Microsoft, Apple, Google...). A Polacy mają wiele ciekawych pomysłów, nie możemy zmarnować tej szansy – podkreślała.
Młodym ludziom z pomysłami pomagają w Polsce m.in. inkubatory przedsiębiorczości. Pod swoje opiekuńcze skrzydła biorą najbardziej innowacyjne i rokujące na sukces projekty, wspierając je finansowo i merytorycznie.
W ostatnich latach pojawiło się 46 takich inkubatorów współfinansowanych z funduszy unijnych z programu „Innowacyjna gospodarka" przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości. W sumie dysponują one około 570 mln zł, a zainwestowały już w prawie 300 spółek.
Co mają do zaoferowania? – Przede wszystkim pieniądze – śmieje Wojciech Przyłęcki, prezes Inqbe z Olsztyna. – Możemy zainwestować w przedsięwzięcia osób, które chcą przekuć swoje idee w prawdziwy sukces – wyjaśnia. – Ale to nie tylko pieniądze, równie ważne są przekazywana przez nas wiedza, doświadczenia oraz bogata sieć kontaktów biznesowych. Takich dodatkowych wartości młody przedsiębiorca, korzystający z innych źródeł finansowania, np. kredytu, nie dostanie – dodaje.