Aktywność gmin w wykorzystaniu funduszy UE

Część gmin wykorzystuje wsparcie z Unii w niewielkim stopniu. Odstrasza biurokracja, przeszkadza stan finansów samorządów.

Publikacja: 28.06.2013 00:15

Aktywność gmin w wykorzystaniu funduszy UE

Foto: Bloomberg

W dwóch gminach wpływy z dotacji z Unii Europejskiej wyniosły 0 zł, a w kolejnych dwóch – mniej niż 10 zł w przeliczeniu na mieszkańca – wynika z analizy „Rz" na podstawie danych za lata 2009–2012.

W 13 gminach taki wskaźnik okazuje się niższy niż 50 zł, a w 33 – poniżej 83 zł, czyli 10 proc. średniej dla wszystkich jednostek. Średnia to ok. 832 zł na mieszkańca. Dla porównania w Krynicy Morskiej, która jest liderem wykorzystania funduszy UE, to aż 17 tys. zł. Kolejne 30 gmin pozyskało dotychczas mniej niż 100 zł per capita.

W sumie o 2–3 proc. gmin można powiedzieć, że dotychczas wykorzystywały fundusze UE w minimalnym stopniu. W większości to malutkie gminy wiejskie, ale w tym gronie można znaleźć też większe samorządy, np. miasta Pruszków, Wołomin czy Marki. W naszej analizie nie braliśmy pod uwagę powiatów i województw.

Inne priorytety

– Złożyliśmy kilka wniosków, m.in. na budowę dróg i sali sportowej, ale większość nie została pozytywnie rozpatrzona – mówi Gizela Durecka, sekretarz gminy Kaczory (woj. wielkopolskie). – Większość środków z UE skierowanych jest na gospodarkę wodno-kanalizacyjną, a u nas tego typu inwestycje już zrealizowano – dodaje. W gminie Kaczory dotychczasowe wpływy do budżetu z dotacji UE wyniosły 0 zł. Sekretarz Durecka podkreśla jednak, że w gminie i tak prowadzonych jest dużo inwestycji – największe to budowa krytej pływalni, za ok. 8 mln zł, którą współfinansować ma województwo. To spory wydatek, bo roczny budżet Kaczor opiewa na ok. 22 mln zł.

– Nie wszystkie priorytety podziału unijnych pieniędzy pasowały także do naszych priorytetów – zauważa Eugeniusz Kudelski, wójt gminy Wierzbno (woj. mazowieckie). Przez ostatnie cztery lata budżet tej gminy pozyskał 66,3 tys. zł dotacji z UE, czyli ok. 22 zł na jednego mieszkańca.

– Zrealizowaliśmy kilka małych projektów, ale przy wymaganym wkładzie unijnym w wysokości 25 proc. ich wartości. Tymczasem w przypadku innych źródeł pozabudżetowych, z których korzystamy bardziej aktywnie – np. z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej – wymagany wkład własny to 15 proc. Jesteśmy małą, niezbyt zamożną gminą, z niewielkim budżetem, musimy liczyć każdą złotówkę. Wyższy wkład własny to dla nas wyzwanie – mówi wójt Kudelski.

Straszna biurokracja

Niezbyt aktywnie dotychczas sięgała też po unijne wsparcie gmina Trojanów (woj. mazowieckie), bo wpływy z dotacji UE wyniosły 100 tys. zł (13 zł per capita). – Ja mogę odpowiadać tylko za ostatnie dwa lata, nie wiem, czemu mój poprzednik nie aplikował o pomoc – mówi wójt gminy Stanisław Kostyra. I podkreśla, że za jego kadencji udało się złożyć siedem wniosków, z czego sześć zaakceptowano. W trakcie realizacji jest już np. projekt budowy przydomowych oczyszczalni ścieków. – Unijne dotacje to szansa, bez nich na realizację inwestycji czekalibyśmy znacznie dłużej. Ale biurokracja jest straszna. Od złożenia wniosku do podpisania umowy mija zwykle 1–1,5 roku. Przy rozliczaniu się z dotacji trzeba tłumaczyć się z każdego przecinka, pisać aneksy, ciągle coś wyjaśniać itp. Niektórych to może odstraszyć – zauważa wójt Kostyra.

To właśnie biurokracja i konieczność zapewnienia dosyć wysokiego wkładu własnego mogły zniechęcić do pozyskiwania unijnego wsparcia władze gminy Komorniki (woj. wielkopolskie, 121 tys. zł na koncie, czyli 5 zł per capita). Jeszcze w ramach funduszy UE na lata 2004–2006 gmina chciała uzyskać 85 proc. dotacji na budowę hali sportowej. Ale dostała 8,5 proc., co było wielkim rozczarowaniem po wysiłku włożonym w przygotowanie projektu. Na koniec, jak wspominają urzędnicy, UE zażądała  jeszcze, by na wielkich tablicach informować, iż hala powstała za środki unijne. Teraz gmina aplikuje o granty, ale głównie na tzw. projekty  miękkie (choć i tu spotyka się z odmową, bo sytuacja np. w oświacie jest zbyt dobra) oraz jako partner innych instytucji.

Sochaczew, mazowiecka gmina wiejska, na początku rozdania funduszy UE na lata 2007–2013 miał pewne problemy z pozyskiwaniem tych środków (do budżetu wpłynęło dotychczas 140 tys. zł, 14 zł per capita). Ale po reorganizacji zatrudnienia udało się pomyślnie aplikować o dotacje na kilka projektów, głównie z programu operacyjnego „Kapitał ludzki" i Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich – np. na pomoc mieszkańcom w wychodzeniu z długotrwałego bezrobocia czy rozwój e-administracji . – Obecnie staramy się o wsparcie, razem z innymi gminami, na projekt związany z walką z wykluczeniem cyfrowym. Może one objąć w naszej gminie ok. 400 mieszkańców, którym zapewnimy komputery i dostęp do Internetu – opowiada Dariusz Krupa, odpowiedzialny w urzędzie za pozyskanie dotacji.

Indywidualne potrzeby

Krupa podkreśla, że z punktu widzenia samorządów sięganie po unijne pieniądze to nie wyścig. – Nie ma sensu składać wniosków w każdym konkursie i o wszystko. Każda gmina ma swoje indywidualne potrzeby i możliwości zapewnienia wkładu własnego. A zdarzają się sytuacje, że gmina złożyła tak dużo wniosków, że musi rezygnować z części z nich. Albo wpada w tak duże zadłużenie, że wprowadza program naprawczy i tnie wydatki praktycznie na wszystko – dodaje Krupa.

Podobnie jak inne opisane przez nas samorządy, Sochaczew sięga za to z powodzeniem po inne niż unijne źródła finansowania – np. z funduszu ochrony środowiska i gospodarki wodnej czy budżetu państwa. Sochaczew realizuje właśnie razem z innymi gminami projekt termomodernizacji szkół, przy współfinansowaniu z NFOŚiGW. Jego wartość to ok. 10 mln zł.

Nie wszystko widać w budżetach

Cześć samorządów podkreśla za to, że dane z ich budżetów nie odzwierciedlają rzeczywistej sytuacji. – Bardzo dużo wydajemy na projekty współfinansowane z funduszy UE – denerwuje się Tomasz Ciechanowski, sekretarz gminy Krajenk (woj. wielkopolskie). W naszym zestawieniu gmina wypada słabo – 59 tys. zł wpływów do budżetu w latach 2009–2012, czyli tylko ok. 7 zł w przeliczeniu na jednego mieszkańca. – Nie wiem, skąd te liczby, skoro mamy obecnie 11 mln zł zaangażowanych w różne projekty UE – wodociągowe, kanalizacyjne, uzdatniania wody itp. – mówi Ciechanowski.

Edward Łada, wójt gminy Piątnica (woj. łódzkie), także nie uważa, że gmina mało aktywnie sięga po środki pomocowe (97 zł w przeliczeniu na mieszkańca w ciągu ostatnich czterech lat). – Na podstawie porozumienia z powiatem finansujemy część drogi powiatowej przechodzącej przez naszą gminę. Ale w sumie to projekt, który jest realizowany przez urząd starostwa i to na jego konto wpływają wprost dotacje z UE – wyjaśnia Łada. Oprócz drogi Piątnica realizowała też np. projekt budowy kanalizacji i wodociągów, a z pomocą państwowych pieniędzy – stadion Orlik.

Wysokie koszty wysiłku

– Dzięki pieniądzom pomocowym Piątnica bardzo poszła do przodu, ale był to dla nas ogromny wysiłek finansowy – mówi wójt Łada. Tak duży, że gmina przypłaciła to wysokim zadłużeniem, a od dwóch lat inwestycje są na bardzo niskim poziomie. Jeszcze w 2011 r. na inwestycje wydała ponad 22 proc. swojego budżetu, w 2012 r. – nie więcej niż 3 proc.

Zresztą takich gmin, które mało inwestują, jest coraz więcej. Jak wynika z analizy „Rz", 11 gmin w 2012 r. wydało na swój rozwój mniej niż 1 proc. budżetu,  w 2011 r. – było ich pięć. Mniej niż 2 proc. wydatków na inwestycje przeznaczyło rok temu kolejnych 24 gmin, dwa lata temu – 9. Dla porównania, rekordziści potrafią wyasygnować na ten cel nawet ok. 70 proc. swoich wydatków (w 2012 r. była to gmina Uniejów).

Przewidywane kłopoty w nowym rozdaniu

Choć trudno oczekiwać, by wszystkie samorządy wykorzystywały fundusze UE w równym stopniu, to zdaniem ekspertów należy jednak monitorować niską aktywność gmin w tym względzie. Zwłaszcza w kontekście nowej perspektywy.

Jak wynika z badań przeprowadzonych na zlecenie Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, znacznie większa niż obecnie część samorządów będzie miała problemy w sięgnięciu po unijne dotacje z budżetu na lata 2014–2020. Kłopoty wynikać będą z pogarszającej się kondycji finansowej samorządów. Po wielkim boomie inwestycyjnym związanym z obecnymi funduszami UE w wielu gminach pozostało spore zadłużenie i mało miejsca na nowe wydatki inwestycje. Dlatego eksperci i sami lokalni włodarze postulują odgórne naprawienie finansów samorządów – np. poprzez zwiększenie ich dochodów. Na razie jednak się na to nie zanosi, ponieważ rząd ma problemy z własnym budżetem, którego raczej nie ma ochoty uszczuplać. Trudno też w obecnej sytuacji  gospodarczej wyobrazić sobie pomysł wprowadzania np. lokalnych podatków.

30 proc. dla samorządów

Z danych MRR wynika, że dotychczas (z budżetu UE na lata 2007–2013) samorządy realizują (lub zrealizowały) projekty o wartości 112,5 mld zł (wartość podpisanych umów), z czego UE dorzuca 71,3 mld zł (ok. 65 proc.). W sumie miasta, gminy, powiaty i województwa wykorzystują ok. 30 proc. wszystkich funduszy unijnych.

Anna Ogonowska-Rejer

Piotr Popa, Ministerstwo Rozwoju Regionalnego

Jednostki samorządu terytorialnego, także województwa i powiaty, zasadniczo aktywnie sięgają po unijne środki. Od 2007 r. wartość dofinansowania w zawartych umowach z samorządami utrzymuje się na stałym, wysokim poziomie, który wynosi obecnie 73 mld zł, czyli ok. jednej trzeciej wartości wszystkich zawartych umów.

W przyszłej perspektywie finansowej planowana jest dalsza decentralizacja zarządzania środkami europejskimi w Polsce. To samorządy województw już na obecnym etapie planują programy operacyjne na lata 2014–2020. W działaniach tych brane są pod uwagę potrzeby rozwojowe danego regionu. Gminy, miasta czy inne jednostki będą miały zatem możliwość dalszego sięgania po unijne wsparcie, choć akcenty będą rozłożone nieco inaczej niż obecnie.

Trzeba także pamiętać, że potrzeby inwestycyjne samych samorządów także się zmieniają. Były one jedną z najliczniejszych grup beneficjentów, więc wiele inwestycji zostało już zrealizowanych. Należy również pamiętać, że każdy projekt dofinansowany ze środków Unii Europejskiej wymaga wkładu własnego, od 15 proc. wartości kosztów kwalifikowanych – co biorąc pod uwagę rosnące zadłużenie samorządów, może mieć pewne znaczenie w ich przyszłej aktywności jako beneficjentów funduszy europejskich w latach 2014–2020.

W dwóch gminach wpływy z dotacji z Unii Europejskiej wyniosły 0 zł, a w kolejnych dwóch – mniej niż 10 zł w przeliczeniu na mieszkańca – wynika z analizy „Rz" na podstawie danych za lata 2009–2012.

W 13 gminach taki wskaźnik okazuje się niższy niż 50 zł, a w 33 – poniżej 83 zł, czyli 10 proc. średniej dla wszystkich jednostek. Średnia to ok. 832 zł na mieszkańca. Dla porównania w Krynicy Morskiej, która jest liderem wykorzystania funduszy UE, to aż 17 tys. zł. Kolejne 30 gmin pozyskało dotychczas mniej niż 100 zł per capita.

Pozostało 95% artykułu
Fundusze europejskie
Wkrótce miliardy z KPO trafią do Polski. Wiceminister finansów podał datę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Fundusze europejskie
Horizon4Poland ’24 - fundusze europejskie na polskie projekty B+R!
Fundusze europejskie
Pieniądze na amunicję i infrastrukturę obronną zamiast na regiony
Fundusze europejskie
Piotr Serafin bronił roli regionów w polityce spójności
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Fundusze europejskie
Fundusze Europejskie w trosce o zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży