Za filiżankę kawy w restauracji w Polsce trzeba zapłacić średnio 1,15 euro, w Bułgarii – 0,54 euro, ale w Grecji już prawie sześć razy więcej, bo 2,89 euro – podał właśnie Eurostat, czyli urząd statystyczny UE. Przejazd taksówką w Rumunii to wydatek rzędu 2,5 euro, a w Belgii – 11 euro. Paczka papierosów jest najtańsza na Litwie – ok. 2,3 euro, w Polsce to ok. 2,7 euro (dane za 2012 r., dziś to już 3,4 euro). Najwięcej trzeba płacić w Irlandii i Wielkiej Brytanii – ponad 9 euro za 20 sztuk papierosów. Dane Eurostatu pokazują, że różnice w cenach detalicznych między krajami Unii Europejskiej wciąż są dosyć spore. Dotyczy to zwłaszcza cen usług, żywności czy towarów, które nie są dobrami trwałego użytku. Ale już np. ceny samochodów czy sprzętu AGD są bardziej zbliżone, w niektórych przypadkach nawet wyższe w Polsce niż na Zachodzie.
Niskie ceny i płace
Co ciekawe, nasz kraj może pochwalić się najniższym poziomem cen w całej UE – to 60 proc. unijnej średniej (najwyższy jest w Danii, 139 proc.). Najtańsze w Europie jest u nas mięso, ryby, nabiał, warzywa i owoce, tłuszcze. Prawie najtańsze – pieczywo, kasze, płatki oraz napoje bezalkoholowe. Oczywiście nie każdy produkt spożywczy ma u nas najniższą cenę, znajdą się też stosunkowo drogie. Przykładowo, przeciętne ceny oliwy z oliwek, mrożonych frytek czy czerwonego wina są powyżej 120 proc. unijnej średniej.
Jednak to, że mamy najniższe średnie ceny, nie oznacza, że życie w Polsce jest najtańsze. „Rz" policzyła więc, ile produktów mogą sobie kupić mieszkańcy Unii za średnie wynagrodzenia netto. Polacy w tym zestawieniu wypadają nieco lepiej niż dziesięć lat temu, gdy wchodziliśmy do UE, ale wciąż bardzo słabo. Za jedną przeciętną pensję można u nas kupić ponad 900 l świeżego mleka, 635 kg cukru, 483 l piwa, 129 kg sera gouda. Statystyczny Anglik nabędzie za swoje zarobki cztery razy więcej mleka i cukru, a przeciętny Holender – cztery razy więcej piwa i trzy razy więcej sera.
Niska wydajność
Siła nabywcza naszych płac wciąż należy do najniższych w UE i jest dużo niższa niż w Europie Zachodniej. – Trzeba otwarcie powiedzieć, że mimo wielu lat szybkiego wzrostu, szybszego niż w strefie euro, jesteśmy wciąż na tle tej ostatniej społeczeństwem ubogim – komentuje Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego.
– Siła nabywcza jest pochodną wydajności pracy, a ta jest u nas niższa niż na Zachodzie – dodaje prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego. Mimo poprawy w ostatnich latach produktywność pracy – liczona jako wartość PKB w cenach stałych na przepracowaną godzinę – jest o ok. 70 proc. mniejsza niż przeciętnie w Unii Europejskiej. – Udział produkcji o wysokiej wartości w całej gospodarce wciąż jest niewielki, do tego więcej osób niż w gospodarkach wysoko rozwiniętych pracuje w branżach niskodochodowych, np. rolnictwie, czy mocno rozproszonym handlu – wyjaśnia Rafał Antczak, wiceprezes Deloitte Business Consulting.