Wypowiedź nowego wiceprezesa NBP o możliwej interwencji banku na rynku walutowym zdziwiła wielu ekonomistów. – Polityka kursowa leży w gestii Rady Polityki Pieniężnej i prof. Witold Koziński wyszedł trochę przed szereg – mówi Andrzej Bratkowski, były wiceprezes NBP, a obecnie główny ekonomista Pekao SA. Koziński powiedział, że bank centralny powinien interweniować, jeżeli złoty osiągnie poziom szkodliwy dla eksporterów. Uznał, że jest to 3,4 zł za euro.
Złoty osłabił się w piątek o 2 grosze w stosunku do euro, do poziomu 3,62 zł. Największy spadek przyszedł ok. godz. 9, kiedy w doniesieniach agencji pojawiły się cytaty z wywiadu udzielonego przez wiceprezesa in spe dla Radia PiN. Analitycy tłumaczyli jednak, że dla wielu graczy mógł to być tylko pretekst do sprzedania waluty. I tak inwestorzy wycofują się z innych rynków wschodzących. – Posypał się forint i to wpłynęło na sentyment do złotego – mówi analityk Pekao SA Marcin Bilbin. W warunkach płynnego kursu stosowanie interwencji walutowej może być w ogóle bardzo trudne. – Jest to sprzeczne z realizacją bezpośredniego celu inflacyjnego – mówi Bratkowski. Bank centralny w celu stabilizowania inflacji zmienia stopy procentowe. Efektem tego są też zmiany kursu. Gdyby bank zaczął wpływać również na kurs, mogłoby to zagrozić utrzymaniu stabilności cen. To tak, jakby do kierowania samochodem służyły dwie kierownice. – Sterowanie i stopami, i kursem może być sprzeczne – przyznaje ekonomista Citibanku Piotr Kalisz. Dodaje, że często interwencje są nieskuteczne i mogą narażają wiarygodność banku centralnego.
Witold Koziński uważa wprawdzie, że osłabić kurs można będzie wtedy, kiedy nie będzie to zagrażało inflacji. Ale niechętni interwencjom ekonomiści wskazują, że bardzo trudno będzie stwierdzić, jaki poziom jest zgodny z fundamentami gospodarki. Andrzej Bratkowski twierdzi, że jeżeli rynek uzna, iż złoty może być mocniejszy, to interwencje nic nie dadzą, podniosą tylko koszty banku centralnego i zmienność kursu. Dariusz Filar przypomniał natomiast w piątek, że Rada może interweniować tylko wtedy, gdyby zmiana kursu zwiększyła inflację. A to de facto miałoby miejsce w sytuacji gwałtownego osłabienia złotego, co na razie Polsce nie grozi. Interwencje mogą być natomiast konieczne, kiedy Polska wejdzie do mechanizmu kursowego ERM2 i będzie musiała utrzymywać złotego w określonym przedziale wahań w stosunku do euro. A przebywanie w ERM2 przez minimum dwa lata jest wymagane od kandydatów do wejścia do strefy euro.
NBP ostatni raz przeprowadził interwencję w lipcu 1998 r. Wtedy jednak kurs polskiej waluty poruszał się w „korytarzu” i bank musiał interweniować, jeżeli kurs przekraczał dopuszczalne pasmo wahań. Wielu ekonomistów krytykowało zresztą taką politykę NBP, twierdząc, że sztuczne utrzymywanie niskiego kursu polskiej waluty przyczyniało się do szybszego wzrostu cen.
prof. Witold Koziński - wiceprezes NBP in spe