Oświadczenie rozpowszechniła Niemiecko-Rosyjska Izba Handlu Zagranicznego. Biznesmeni piszą o gwałtownym wzroście korupcji i biurokracji na terenie Federacji. Podliczyli, że najwięcej stracili na tym przedsiębiorcy z branż motoryzacyjnej, maszynowej i budowlanej.
Padają nazwy konkretnych służb: urzędu celnego, gdzie rządzi postawa roszczeniowa i samowola, oraz skarbówki (brak jednej interpretacji i przejrzystości przepisów).
Już we wrześniu 60 przedstawicieli niemieckiego biznesu spotkało się z wicemerem Moskwy Igorem Parchomienko. Skarżyli się, że położenie przedsiębiorców w regionie przypomina wczesne lata 90. Mer obiecał pomoc i na tym się skończyło.
Głos niemieckich biznesmenów to oznaka determinacji i rzeczywistego pogorszenia sytuacji w Rosji, o czym od dawna głośno mówili inni, w tym Polacy. Do tej pory Niemcy hołdowali jednak rosyjskiej zasadzie: ciszej jedziesz, dalej zajedziesz. Część liczyła, że dobre stosunki na linii Moskwa – Berlin pozwolą im uniknąć kłopotów, z którymi borykają się firmy działające w Rosji.
Niezależenie zresztą od deklaracji przyjaźni między przywódcami obu państw, RFN ma i tak szczególną pozycję w kontaktach z Rosją. To największy partner handlowy tego kraju i piąty co do wielkości nakładów inwestor zagraniczny (po Holandii, Cyprze, Luksemburgu i W. Brytanii), choć kapitał cypryjski, luksemburski i częściowo także brytyjski to tak naprawdę firmy należące do Rosjan.