Minister finansów Jacek Rostowski, który był wczoraj na spotkaniu szefów resortów finansów państw Unii Europejskiej, poinformował, że Polska zaproponowała, żeby debatę na temat łagodniejszego traktowania deficytów budżetowych krajów, które zreformowały swoje systemy emerytalne, opóźnić do marcowego szczytu UE. Szef resortu finansów walczy w UE o taką zmianę metodologii, która uwzględniłaby koszty stworzenia funduszy emerytalnych w statystyce długu publicznego i deficytu budżetowego.
Według polskich wyliczeń koszty OFE stanowią ok. 1,8 proc. PKB w deficycie i ok. 13 proc. PKB w długu publicznym. Polska chciałaby, aby przez 30 – 40 lat, bo na tyle szacuje okres przejściowy statystycznych negatywnych efektów OFE dla finansów publicznych, były one odliczane. Na to nie zgadza się Komisja Europejska. – Oś sporu przebiega teraz między państwami, które reformę przeprowadziły, a Komisją Europejską – mówił Rostowski. KE zgadza się tylko na czasowe i częściowe uwzględnienie kosztów reformy emerytalnej.
Polska była początkowo mocno wspierana przez dziewięć innych państw, które przeprowadziły tę reformę. Jednak wczorajsza kompromisowa propozycja KE nie spodobała się tylko ministrowi Rostowskiemu. – Tylko jeden kraj nie był w stanie jej zaakceptować – powiedział węgierski minister Gyorgy Matolcsy. Dla Węgrów, podobnie jak dla Słowaków i Łotyszy, walka z Komisją nie ma już sensu, bo się z reformy wycofali. Ale jak zapewniał węgierski minister, Polsce kibicują i będą popierać jej postulaty.
Jak podaje Reuters, wczoraj minister Rostowski stwierdził, że Polska nie będzie stawiała tej kwestii na ostrzu noża na szczycie UE, który odbędzie się w Brukseli 16 i 17 grudnia. Przyznał, że szczyt jest miejscem dla innych ważnych decyzji, takich jak zmiany w traktacie lizbońskim w celu wprowadzenia stałego mechanizmu antykryzysowego czy próba odparcia brytyjskiej ofensywy o mniejszy budżet UE na okres po 2013 r.