Brytyjski minister finansów, George Osborne zbiera słowa krytyki za to, że zdecydował o dofinansowaniu Międzynarodowego Funduszu Walutowego kwotą 10 mld funtów.
Minister broni się, że te pieniądze jeśli rzeczywiście zostaną wydane, to także w interesie Brytyjczyków. Jego zdaniem pomoc dla Funduszu jest pomocą dla globalnej gospodarki, której częścią jest Wielka Brytania.
Ten kraj jest jednym z kilkunastu, które podczas konferencji Banku Światowego i MFW w ostatni weekend w Waszyngtonie zdecydowały się na wsparcie funduszu nowymi środkami. Z 430 mld dol. deklaracji wsparcia 8 mld dol. gotowa jest wpłacić Polska. Ta decyzja wzbudziła kontrowersje również w naszym kraju.
Brytyjska pozycja zarzuca Osborne, że zdecydował o ogromnych wydatkach w sytuacji, kiedy w kraju są głodne dzieci, podwyższa się wiek emerytalny i rośnie bezrobocie, a kolejne pieniądze przeznaczone na ratowanie strefy euro. Nie mówiąc już o tym, że minister skorzystał z możliwości pominięcia parlamentu w podejmowaniu tej decyzji. Ed Balls z Partii Pracy nie ukrywał, że znacznie skuteczniejsze byłoby, gdyby to sama strefa euro „wycisnęła" więcej środków na ratowanie własnej gospodarki i wyjście z kryzysu. — Cały czas istnieje zagrożenie, że potrzebny będzie kolejny „plasterek" na kłopoty strefy euro, a euroland nadal będzie powstrzymywał się od podejmowania decyzji, które już dawno powinny zapaść — argumentował Balls. Zgodził się, że MFW potrzebuje nowych środków, ale nie na ratowanie bogatych krajów Europy. Podobnego zdania jest dzisiaj większość udziałowców funduszu.
Osborne broni się i zapewnia, że rozwiązanie kryzysu zadłużeniowego pomoże brytyjskiej gospodarce. — Miejsca pracy i wzrost naszego PKB są uzależnione od stabilności gospodarki światowej