W historii kina zdarzyły się poświęcone im dzieła tak doskonałe jak „Między linami ringu" (1956) Roberta Wise'a z Paulem Newmanem w roli Rocco Graziano, czy „Wściekły Byk" (1980) Martina Scorsese z oscarową rolą Roberta De Niro jako Jake'a La Motty. „Fighter" Davida O. Russella to jednak nie ta klasa (mimo siedmiu oscarowych nominacji), lecz jedynie poprawne reżyserskie rzemiosło wykorzystujące gatunkowe schematy.
To, co ten film wyróżnia, dzieje się poza ringiem. To relacje rodzinne destrukcyjnie wpływające na losy bohatera. Micky Ward (Wahlberg) to mistrz świata wagi półśredniej WBU z 2000 r. Zawodową karierę rozpoczął w latach 80. w rodzinnym Lowell, w stanie Massachusetts. Poszedł śladami Dicky'ego Eklunda (Bale-Oscar), swego starszego przyrodniego brata.
Ten świetnie się zapowiadał, ale narkotykowe uzależnienie i konflikty z prawem przerwały jego karierę. Nie traci jednak rezonu i udaje, że nadal jest świetnie. Wciąż niedojrzały próbuje na brata przelać swoje sny o karierze. 30-letni Mickey mu się podporządkowuje, bezkrytycznie słucha jego trenerskich rad.
Bezwzględnie poddał się też dominacji matki i zarazem menedżerki (Leo-Oscar) oraz siedmiu upiornych sióstr. Bez nich jest bezradny, boi się samodzielnego podejmowania jakichkolwiek decyzji dotyczących zarówno życia osobistego, jak i kariery. A one traktują go jak dojną krowę, dla pieniędzy nie wahając się narazić go na zmasakrowanie przez niedobranego wagowo przeciwnika.
Poznanie rezolutnej, niedającej sobie w kaszę dmuchać barmanki Charlene (Adams – nominacja do Oscara) odmieni jego relacje z rodziną, stworzy szanse na prawdziwą karierę.