Fryderyk w 1829 roku zakończył naukę w Szkole Głównej Muzyki. W tym samym roku pojechał do Wiednia. „Zdrów jestem i wesół. (…) Miasto ładne, podoba mi się” – pisał do rodziny. Zachował z tej wizyty sporo miłych wspomnień. Oglądał galerie obrazów, chodził na koncerty i do opery, odwiedzał fabryki fortepianów, poznał wydawcę Tobiasa Haslingera i miejscowych wybitnych muzyków. W stolicy Austrii wystąpił podczas dwóch koncertów, prezentując m.in. Wariacje z Don Juana i improwizując na temat pieśni ludowej Chmiel. Publiczność doceniła pianistę, uznano go za wyjątkową osobowość artystyczną. Został przyjęty niezwykle ciepło. „Skorom się na scenie pokazał, dostałem bravo; po odegraniu każdej wariacji takie były oklaski, żem nie słyszał orkiestry. Po skończeniu tyle klaskano, iż musiałem drugi raz wyjść i ukłonić się” – relacjonował w liście do bliskich. 

Pobyt w Wiedniu dodał mu wiatru w żagle. W tamtejszych gazetach pisano, że dłuższy pobyt w mieście pomógłby Chopinowi ugruntować pozycję. Słowa te zapadły mu głęboko w pamięć. Miał w planach ponowną wizytę, zdecydował, że powinien rozwijać swój talent za granicą. Pozostało tylko podjąć decyzję o dacie wyjazdu i ostatecznym celu podróży.  

Czytaj więcej

Festiwal „Chopin i jego Europa”: Radość intymnego muzykowania

Sukcesy na dużej scenie

Na razie jednak wrócił do Warszawy, urozmaicając sobie czas krótszymi wyjazdami. Udał się m.in. z wizytą do księstwa Radziwiłłów do Antonina, gdzie skomponował Poloneza C-dur op. 3 na wiolonczelę i fortepian, odwiedził też Kalisz. W tym czasie pracował nad pierwszym koncertem fortepianowym, f-moll. Utwór był gotowy w końcu 1829 roku. Pierwsze próby w wersji kameralnej odbywały się na początku 1830 roku. Odzew był bardzo pozytywny, zdecydowano więc, że kompozycja zostanie wykonana na koncercie publicznym w warszawskim Teatrze Narodowym, 17 marca. Chopin zagrał Koncert f-moll i Fantazję A-dur na tematy polskie. Słuchacze byli zachwyceni. Zauważono jedynie, że „sam instrument nie był dogodny do tak obszernego miejsca”. Na fali sukcesu 22 marca zorganizowano kolejny koncert. Zmieniono fortepian, by był bardziej donośny i trafił z dźwiękiem do blisko 900 słuchaczy, którzy przybyli, by spędzić ten wieczór w towarzystwie Chopina i jego muzyki. Tym razem poza Koncertem f-moll pianista wykonał Rondo à la Krakowiak, a na koniec improwizował. Oklaskom nie było końca, posypały się kolejne pozytywne recenzje.

W tym czasie trwały prace nad kolejnym koncertem fortepianowym, tym razem w tonacji e-moll. Co ciekawe, ten – mimo że powstał później – został wydany w pierwszej kolejności. Nad kompozycją Chopin spędził wiosnę i całe lato. Był to dla niego dobry pretekst do odkładania planów związanych z wyjazdem. Pierwsza próba odbyła się 15 września 1830 r. Trzy dni później pisał do swojego przyjaciela Tytusa Woyciechowskiego: „Pojadę, ale dokąd, kiedy jakoś nigdzie mnie nie ciągnie”. Do tego dochodziły obawy związane z rozruchami społecznymi w Niemczech, w Wiedniu i we Włoszech. Miał złe przeczucia, powtarzał, że ten wyjazd będzie oznaczał pożegnanie na zawsze z krajem i z ukochaną rodziną. „Jeszcze siedzę – nie mam dosyć siły do zdecydowania dnia, myślę, że wyjeżdżam po to, żebym na zawsze zapomniał o domu; myślę, że jadę umrzeć – a jak to przykro musi być umierać gdzie indziej, nie tam, gdzie się żyło. Jakże mi to okropnie będzie widzieć zamiast rodziny zimnego doktora albo służącego przy łożu śmiertelnym” – pisał w kolejnym liście do Tytusa.

Fryderyk Franciszek Chopin

Ostatnie dni w Warszawie 

Presja jednak narastała, trzeba było podjąć ostateczną decyzję. Chopin zagrał koncert pożegnalny w Teatrze Narodowym 11 października 1830 r. Wykonał nowy Koncert fortepianowy e-moll i Fantazję na tematy polskie. Tymi utworami żegnał się z rodzinnym miastem… Na koncercie zaśpiewały Anna Wołkow i Konstancja Gładkowska. Występ pianisty odbił się dużym echem. „Nowy koncert (…) znawcy uważają za jedno ze szczytnych dzieł muzycznych” – pisał „Kurier Warszawski”.  

Termin wyjazdu ustalono na 2 listopada 1830 r. Pierwszy etap podróży rozpoczął się przy budynku Poczty Saskiej, gdzie Fryderyk nadał bagaż. Następnie powozem udał się w kierunku wolskich rogatek, gdzie miał wsiąść do dyliżansu. W oberży na Woli czekali na niego przyjaciele i profesorowie. Zgotowali mu gorące pożegnanie, odśpiewując przy wtórze gitary kantatę skomponowaną przez Józefa Elsnera, który uczył Chopina w Szkole Głównej Muzyki.

Kryzys emigranta

Z Warszawy Fryderyk udał się do Wiednia, gdzie spędził osiem kolejnych miesięcy. Druga wizyta w stolicy Austrii nie była już tak beztroska i przyjemna. Organizacja koncertów przychodziła z trudem, pojawił się kryzys związany z samotnością. Święta spędzane z dala od domu, brak rodziny, przyjaciół stanowiły duże obciążenie dla wrażliwego artysty. Do tego doszły informacje o wybuchu Powstania Listopadowego, które uwolniły kolejne lęki – o los bliskich i ojczyzny. Towarzyszyło im bolesne poczucie niemocy. 

Chopin starał się o paszport umożliwiający wyjazd do Londynu, ale spotkał się z odmową. Zdecydował się więc na Paryż. Ta decyzja zaważyła na jego przyszłych losach. Pojechał przez Linz, Salzburg, Monachium i Stuttgart do francuskiej stolicy. W Stuttgarcie dowiedział się o klęsce Powstania Listopadowego. „O Boże, jesteś ty! Jesteś i nie mścisz się! Czy jeszcze Ci nie dość zbrodni moskiewskich — albo — alboś sam Moskal! (…) A ja tu bezczynny, a ja tu z gołemi rękami, czasem tylko stękam, boleję na fortepianie, rozpaczam” – pisał w tzw. dzienniku stuttgarckim. W Stuttgarcie miał powstać zarys Etiudy c-moll op. 10 nr 12, nazywanej „rewolucyjną”, i Preludium d-moll op. 28 nr 24, utworów niezwykle dramatycznych w swej wymowie.

Do Paryża, który był jednym z głównych ośrodków artystycznych Europy, Chopin przybył na początku października. Działało tu w tym czasie kilkudziesięciu producentów fortepianów. W mieście znajdowało się około 18 tysięcy instrumentów, był ogromny popyt na lekcje, rozwinął się tu również rynek wydawniczy. W tych sprzyjających warunkach Chopin zaczął budować swoją pozycję. Miał niebywały talent, wiarę w swoje możliwości i łatwość odnajdywania się w towarzystwie. Potrafił brylować w salonach, zjednywał sobie ludzi dzięki, dzięki wyjątkowemu poczuciu humoru, dystansowi do samego siebie i zdolnościom aktorskim. Tak wyposażony rozpoczął zupełnie nowy rozdział w swoim życiu.