Ten morał musi przyswoić sobie niesforny Milo (Andrzejewski), który nie chce wyrzucać śmieci ani jeść ugotowanych przez mamę (Olszówka) brokułów. W końcu – w przypływie dziecięcej złości – mówi jej, że najlepiej by było, gdyby zniknęła.
Na efekt tych słów nie musi długo czekać. Życie na Ziemi obserwują bowiem Marsjanki dowodzone przez surową Starszą Siostrę (Tyszkiewicz). Ta stworzyła na planecie ponury, sterylny świat, z którego wyeliminowała rodzaj męski, a wychowanie marsjańskich dzieci powierzyła robotom. Maszyny trzeba jednak co jakiś czas na nowo programować. W tym celu Marsjanki porywają z Ziemi matki, by wykorzystać ich wspomnienia i doświadczenia. Tym razem zainteresowały się mamą Mila. Chłopiec, próbując ją ratować, dostaje się na pokład statku kosmicznego i trafia na Czerwoną Planetę. Tu spotyka m.in. zwariowanego samotnego Gribble'a (Kwiatkowski), który przed laty trafił na Marsa z tego samego powodu co Milo...
Fabuła filmu Simona Wellsa (prawnuka słynnego twórcy literackiej fantastyki Herberta G. Wellsa) przypomina „Seksmisję" w wersji familijnej. Płeć żeńska – podobnie jak w komedii Machulskiego – uznała mężczyzn za hamujących postęp. Tyle że satyrę na wojnę płci zastąpiła miła dla oka, choć błaha bajka o potrzebie miłości i szacunku.
Producentem filmu jest Robert Zemeckis, zwolennik stosowania technologii „performance capture". Dlatego na ekranie oglądamy animowane komputerowo odpowiedniki aktorów. Twórcom udała się zwłaszcza postać Gribble'a, który wprowadza element absurdu i szaleństwa do przewidywalnej fabuły. W polskiej wersji językowej kapitalnie spisał się w tej roli Igor Kwiatkowski, czyli Mariolka z kabaretu Paranienormalni.
USA 2011, reż. Simon Wells, dubbing: Kacper Andrzejewski, Edyta Olszówka, Beata Tyszkiewicz, Igor Kwiatkowski