W filmie zostały wykorzystane bogate archiwalia, dzięki nim wydarzenia sprzed stu lat stają się żywe i bliskie, jakby miały miejsce niedawno. Ale oczywiście sceneria jest całkiem egzotyczna.

Na 25-tysięcznym stadionie wypełnionym publicznością zasiadały panie w długich sukniach, w kapeluszach, z parasolkami, panowie w surdutach, białych koszulach, z laseczkami. To uśmiechnięci ludzie w mieście niedotkniętym boleśnie przez historię. Emocje za to były takie same jak dziś. W sztokholmskich igrzyskach wzięło udział dwa i pół tysiąca sportowców, wśród nich 57 kobiet. Reprezentowali 27 krajów, niektórzy podróżowali do Szwecji kilka tygodni. Rywalizowali w 102 konkurencjach, wśród nich było nawet – przeciąganie liny, rzut dyskiem oburącz czy skoki z miejsca — wzwyż i w dal. Po raz pierwszy w zawodach użyto elektronicznych urządzeń do pomiaru czasu. Były też dyscypliny pozbawione dzisiejszych limitów długości – w ten sposób jedna z walk zapaśniczych trwała 11 godzin i 49 minut. W rezultacie jej zwycięzca, zamiast walczyć o laury — nie miał siły startować w finale...

Najstarszy triumfator imprezy miał prawie 65 lat, okazał się bezkonkurencyjny w strzelaniu do sylwetki jelenia. Wśród najmłodszych mistrzyń znalazła się 17-letnia Greta Johansson. Jest jedną z trzech postaci, których losy przedstawia film. Wywalczyła złoty medal w skokach do wody – pierwszy w historii tej dyscypliny. Pochodziła z robotniczej, sztokholmskiej rodziny i chciała czegoś więcej niż życie, na jakie skazywał ją status społeczny oraz ukończona siedmioletnia szkoła powszechna. W czasie treningów była całkowicie zdana na własne siły, bowiem wówczas kobiety nie miały trenerów, ani nawet instruktorów...

Reżyser filmu, Jens Lind, rekonstruuje także historie dwóch innych sportowców, którzy wzięli udział w igrzyskach 1912 roku: triumfatora maratonu, Kane'a McArthura, Irlandczyka reprezentującego RPA, oraz Jima Thorpe'a, Indianina startującego w barwach USA. Ten ostatni był gwiazdą igrzysk — sięgnął po złoto w pięcio- i dziesięcioboju. Odnosił też sukcesy w innych dyscyplinach. Jego wnuk opowiada w filmie, że dziadek uważał, że przejął energię swojego zmarłego brata-bliźniaka. Historia Thorpe'a nie ma happy endu, bo kilka miesięcy po zakończeniu igrzysk został zdyskwalifikowany. Okazało się, że swego czasu przyjął wynagrodzenie za grę w baseball, komitet olimpijski uznał go za profesjonalistę i pozbawił medali...