Niepoprawny Tymon
Robienie sobie jaj z wszystkiego to specjalność Tymona Tymańskiego. Były lider yassowej Miłości jest również twórcą legendarnej płyty Kur „P.O.L.O.V.I.R.U.S.", na której z Leszkiem Możdżerem (w „Polskim gównie" gra garbatego organistę) wyśmiał cały nasz polski cyrk. Ośmieszył zakłamanych komuchów, solidarnościowców, którzy stali się obrzydliwymi świętoszkami, gejów i kiboli.
Tymon zawsze miał niewyparzoną gębę, drwił sobie z politycznej poprawności i może dlatego nie zrobił kariery w świecie talent show jak Maciej Maleńczuk. Bo przecież talentu kompozytorskiego mu nie brakuje. Sam siebie nigdy nie oszczędzał – drwił z własnych wpadek, również w życiu prywatnym. Byłego teścia – Roberta Brylewskiego, lidera legendarnych Izraela i punkowego Kryzysu – obsadził w „Polskim gównie" w kluczowej roli muzyka Tranzystorów – Stana Gudeyki.
Punkt wyjścia punkowego musicalu, który powstawał tak długo, że wielu uznało, że nigdy nie powstanie, jest zabawną grą z „Blues Brothers", wpisaną w bezwzględną, ekonomiczną rzeczywistość Polski. Żeby zebrać kasę na spłatę długów, Jerzy Bydgoszcz skrzykuje rozproszonych muzyków. Tymański uwielbia prowokować w najbardziej absurdalny sposób. Dlatego wprowadza do akcji komornika Czesława Skandala (Grzegorz Halama).
Skandal chce się wzbogacić na cudzym bankructwie. Zostaje menedżerem i wydawcą zespołu, który nie zarobi nic, by zarobił on. Skutecznością, manierami i wyglądem menago nie różni się od mafiosów z początku lat 90. Czarna skóra, wąsik, fura i komóra są tego najlepszym potwierdzeniem.
Bohaterowie „Blues Brothers" w celu zgromadzenia pieniędzy na uratowanie zadłużonego sierocińca występowali w podejrzanych spelunkach, a nawet w klubach country. Grupa Bydgoszcza goni za groszem przez naszą prowincję, co jest pretekstem do pokazania wielu polskich paranoi. Tranzystory wykonują w katolickiej szkole piosenki o księżach, którzy w pałacu biskupim nosili czerwone slipy z napisem „Roma". Występują w barze, gdzie muszą robić przerwę, by jedyny słuchacz (Czesław Mozil) mógł udać się do toalety. Zmagają się z menedżerami klubów, którzy zamiast honorarium proponują słoiki z ogórkami kiszonymi.
A im Tranzystory są bliżej finansowego dna, tym bardziej rzeczywistość zmusza ich do artystycznego kompromisu, czyli udziału w korporacyjnych eventach i telewizyjnym talent show w Polwsadzie.