Pięć dni temu NSZZ „Solidarność” Pracowników Poczty Polskiej złożył na ręce dyrektora generalnego swoje postulaty. Główny dotyczy podwyżki w wysokości średnio 800 zł brutto na pracownika. – Dziś mija termin udzielenia odpowiedzi na nasze żądania – mówi Bogumił Nowicki, przewodniczący NSZZ „Solidarność” Pracowników PP. – Jeżeli nie dostaniemy odpowiedzi, wejdziemy w spór zbiorowy. To pierwszy krok w kierunku strajku.
Rząd nie ma zamiaru bezczynnie patrzeć na kolejne protesty. Zapowiada zmiany w ustawie o związkach zawodowych. Premier Donald Tusk przyznał niedawno, że widzi w ustawie wiele wad – m.in. „niezwykłą mnogość” związków zawodowych, co zmniejsza rolę central związkowych.
Punktem przełomowym był strajk górników w kopalni Budryk. Ale 2007 rok pod względem liczby strajków był zatrważający. W sumie było ich aż 1736, podczas gdy w 2006 roku zaledwie 27.
Droga do ustawowego kompromisu może być trudna. Nieoficjalnie się mówi, że rząd ma pomysł, by m.in. związki finansowały się tylko z własnych składek (obecnie łożą na nie pracodawcy) oraz by nie miały swoich lokali w zakładach pracy. Ale na to strona społeczna nie przystanie. – To zamach na demokrację. Na pracy związków korzystają wszyscy zatrudnieni – mówi Alfred Bujara, przewodniczący sekcji krajowej pracowników handlu NSZZ „S”.
– O zmianach mówili już i za SLD, i za PiS, ale nikt nie wdroży ich w życie – ocenia Wacław Czerkawski, wiceprezes ZZ Górników w Polsce. Największym związkom zawodowym też się nie podoba ustawa regulująca ich istnienie. Chcą zmian.