Operatorzy kurierscy, sklepy internetowe i firmy specjalizujące się w dostawach prześcigają się, kto szybciej dostarczy zakupy internetowe. To nowy trend, który napędza dziś rynek e-commerce. Dopiero co wszedł nad Wisłę Jokr – start-up, który gwarantuje ekspresową dostawę „pod drzwi" w niespełna kwadrans (usługa dostępna jest na razie w Warszawie), a już do walki z nim chcą przystąpić kolejni, w tym m.in. znany z parataksówek Bolt (operator właśnie zdobył 600 mln euro od inwestorów m.in. właśnie na rozwój 15-minutowych dostaw art. spożywczych). Zapowiada się ostra rywalizacja, bo konkurencja w tym segmencie błyskawicznych dostaw szybko rośnie.
Czytaj także: Rowery cargo na ratunek zakorkowanym miastom
Ekspresowa wojna
O obecnych trendach w logistyce e-commerce niech świadczy fakt, że wyceniany na 2,5 mld dol. berliński start-up Gorillas, specjalizujący się w dziesięciominutowych dostawach zakupów spożywczych, znalazł się właśnie na celowniku amerykańskiego giganta w branży – DoorDasha. Tym samym potentat z USA miałby wejść na europejski rynek, rozkręcając rewolucję w dostarczaniu e-zakupów.
Inwestorzy zagięli parol na firmy z sektora błyskawicznych dostaw. Amerykańska spółka Gopuff szykuje akwizycję londyńskiego start-upu Dija (przywozi zamówienia w dziesięć minut), wspomniany Jokr, działający w Polsce start-up, który realizuje dostawy rowerowe w 15 minut, pozyskał ostatnio 170 mln dol., zaś firmę Bolt zasilono aż 600 mln euro (pieniądze posłużą m.in. rozwojowi Bolt Market, czyli 15-minutowej usługi dostaw art. spożywczych). A nad Wisłą w takich ekspresowych przesyłkach specjalizują się też Lisek App, Wolt i Glovo. Walka o klienta liczona jest już w minutach, a do wyścigu dołączą też kurierzy. – Potrzeba klienta kreuje popyt na takie usługi. Klasyczne firmy kurierskie nie zignorują tego obszaru dostaw, szczególnie jeśli zacznie on stanowić rosnący udział w rynku – mówi Marek Piosik, prezes Pointpack.