Co zrobić z Lotosem

Szybka sprzedaż akcji Lotosu w niekorzystnym dla sprzedającego momencie to kiepski pomysł

Publikacja: 28.01.2011 03:00

Aleksander Zawisza

Aleksander Zawisza

Foto: Archiwum

Na początku lat 90. XX w. rafineria gdańska wprowadziła na rynek markę olejów silnikowych Lotos, od której wzięła nazwę późniejsza grupa kapitałowa. W pierwszej połowie 1992 r. należąca do koncernu Du Pont firma Conoco złożyła Skarbowi Państwa propozycję założenia z nim spółki joint ventures, której działalność opierałaby się na rafinacji ropy naftowej. Rafineria przerabiała wówczas 3 mln ton ropy naftowej i nie posiadała ani jednej stacji benzynowej.

W ciągu ostatnich 16 lat w gdańską rafinerię zostało zainwestowanych ponad 3 mld dolarów (bez uwzględnienia wartości pieniądza w czasie). Aktualizując tę wielkość o siłę nabywczą pieniądza na koniec 2010 r., wartość dokonanych inwestycji wyniosła ponad 4 mld dolarów. W tym czasie zdolność przerobowa rafinerii wzrosła z 3 do 10,5 mln ton ropy naftowej rocznie, rozwinięta została sieć stacji paliw (prawie 350).

Przez te wszystkie lata byliśmy świadkami powolnego, ale konsekwentnego rozwoju rafinerii gdańskiej (grupy Lotos), czemu sprzyjał m.in. brak karuzeli kadrowej w zarządzie.

[srodtytul]Cenę się płaci, wartość otrzymuje[/srodtytul]

Według giełdowej wyceny na dzień ogłoszenia przetargu cały pakiet akcji grupy Lotos wart był ok. 4 mld zł (nie licząc premii za przejęcie pakietu większościowego). Rozpatrując przypadek prywatyzacji grupy Lotos, warto popatrzeć na prywatyzację, a następnie wezwanie na akcje kopalni Bogdanka. Bogdanka poniosła duże koszy inwestycyjne, których efekty będą widoczne za 1,5 – 2,5 lat.

Grupa Lotos, podobnie jak Bogdanka, ma koszty związane z poniesionymi nakładami inwestycyjnymi oraz duże zadłużenie. Nie widać natomiast pełnych efektów po stronie przychodów i zysków operacyjnych wynikających z dopiero przeprowadzonych inwestycji. Jednym z ukrytych walorów grupy Lotos jest ropa naftowa i paliwa gotowe przechowywane w magazynach jako zapasy obowiązkowe. Wartość zgromadzonej w formie zapasów ropy naftowej na koniec 2010 roku wynosi ok. 3 mld zł, a więc 75 proc. wartości giełdowej całej grupy Lotos. Zapasy te, zgodnie z projektowanym dzisiaj przez Ministerstwo Gospodarki prawem, które ma wejść w życie w 2012 r., mają być odkupione przez państwo w ciągu dziesięciu lat.

Szacowana roczna wielkość spłat zobowiązań grupy Lotos to kwota między 520 a 600 mln zł. Po zmianie ustawy o zapasach grupa Lotos, sprzedając systematycznie na rzecz Skarbu Państwa swoje zapasy obowiązkowe, będzie otrzymywać rocznie przez dziesięć lat ok. 300 mln zł. Tym samym na spłatę zadłużenia GL pozostanie do uzupełnienia z bieżących strumieni pieniężnych od 220 do 300 mln zł rocznie. Mając na uwadze wysoką amortyzację i obecne marże, spłata taka nie powinna stanowić dla spółki z Gdańska większego problemu.

[srodtytul]Nasz los w naszych rękach[/srodtytul]

PKN Orlen cztery lata temu za rafinerię w Możejkach zapłacił bardzo wysoką cenę. Po zakupie rafinerii w Możejkach i zainwestowaniu w nią 900 mln dolarów wobec braku dostaw ropy naftowej za pośrednictwem rurociągu oraz braku możliwości szybkiego zorganizowania sprawnej i możliwie taniej logistyki morskiej swoich produktów płocki koncern znalazł się w trudnej sytuacji. Na tej sytuacji niewątpliwie skorzystała grupa Lotos, rozbudowując swoją rafinerię w Gdańsku. Gdyby rafineria w Możejkach została przejęta przez rosyjskie koncerny Rosnieft czy Łukoil, to naturalnym rynkiem zbytu dla przynajmniej części produktów z Możejek oprócz państw nadbałtyckich byłaby Polska północna i wschodnia. W pierwszej kolejności produkty z Możejek byłyby transportowane do Polski poprzez bazę paliw w Chruścielu koło Braniewa znajdującą się ok. 80 km w linii prostej od Gdańska i morską bazę w Dębogórzu znajdującą się 10 km na północ od Gdyni.

[srodtytul]Rosjanie mają swoje cele[/srodtytul]

Gdyby któraś ze spółek rosyjskich przejęła rafinerię na Litwie, podaż paliw w Polsce północnej, północno-wschodniej i częściowo centralnej niewątpliwie wzrosłaby, co skutkowałoby obniżką cen paliw i co za tym idzie również zysków gdańskiej rafinerii. Niższe marże i zyski zwiększyłyby niewątpliwie ryzyko operacyjne grupy Lotos, która miałaby jeszcze większe problemy z uzyskaniem kredytów na realizację Programu 10+.

Rafinerie w Możejkach i w Gdańsku mogą zostać sprzedane w najbliższym czasie. Najbardziej prawdopodobnymi nabywcami będą rosyjskie spółki naftowe, które w ciągu kilku lat staną się również pełnoprawnymi właścicielami rafinerii białoruskich.

Za kilka lat może się okazać, że rafinerie na Białorusi, na Litwie i w północnej Polsce będą w rękach jednego lub dwóch podmiotów rosyjskich, które będą w stanie koordynować swoją politykę cenowo-inwestycyjną. W takim scenariuszu koncerny rosyjskie nie będą inwestowały w wydobycie ropy naftowej na Morzu Północnym, tak jak obecnie zakłada to strategia grupy Lotos, ale zainwestują w rozbudowę własnej sieci stacji paliw w Polsce.

Zgodnie z logiką biznesu i ludzkich zachowań całe centrum decyzyjne i zyski z działalności zostaną wyprowadzone poza granice Polski. Logiczną i rynkową konsekwencją sprzedaży Możejek i grupy Lotos spółkom rosyjskim lub powiązanym z nimi będzie próba przejęcia PKN Orlen. Dopiero po przejęciu Orlenu dadzą o sobie znać wszystkie skutki prawdziwego monopolu dostawcy, hurtownika i sprzedawcy paliw na polskim rynku ze wszystkimi jego konsekwencjami dla rynku paliw i ich cen na stacjach benzynowych.

Jednym z najgorszych rozwiązań byłaby szybka sprzedaż akcji Lotosu w niekorzystnym dla sprzedającego momencie, w obliczu narastającego długu publicznego i bez określenia jasnej długoletniej strategii dla branży naftowej w Polsce.

[i]Autor jest niezależnym ekspertem branży energetycznej. Był kierownikiem i dyrektorem strategii Operatora Logistycznego Paliw Płynnych Sp. z o.o. w latach 2006 – 2008. [/i]

Na początku lat 90. XX w. rafineria gdańska wprowadziła na rynek markę olejów silnikowych Lotos, od której wzięła nazwę późniejsza grupa kapitałowa. W pierwszej połowie 1992 r. należąca do koncernu Du Pont firma Conoco złożyła Skarbowi Państwa propozycję założenia z nim spółki joint ventures, której działalność opierałaby się na rafinacji ropy naftowej. Rafineria przerabiała wówczas 3 mln ton ropy naftowej i nie posiadała ani jednej stacji benzynowej.

Pozostało 91% artykułu
Ekonomia
Witold M. Orłowski: Słodkie kłamstewka
Ekonomia
Spadkobierca może nic nie dostać
Ekonomia
Jan Cipiur: Sztuczna inteligencja ustali ceny
Ekonomia
Polskie sieci mają już dosyć wojny cenowej między Lidlem i Biedronką
Ekonomia
Pierwsi nowi prezesi spółek mogą pojawić się szybko
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił