Charakter polemik na forach internetowych uzasadnia większe przyzwolenie na ostrzejsze i przejaskrawione opinie – stwierdził w niedawnym wyroku Sąd Najwyższy, oddalając pozew adwokata, który domagał się usunięcia nieprzychylnej opinii o jego kwalifikacjach zawodowych (sygn. IV CSK 270/12).
Nie zmienia to jednak faktu, że niektóre teksty internetowe można uznać za bezprawne. Co może z tym zrobić pokrzywdzony?
Jeśli jest to wpis redakcyjny, pracowników portalu, to dochodzenie ochrony, np. usunięcia wpisu, nie różni się od tego rodzaju naruszeń w prasie papierowej. W wypadku tzw. postów musimy sięgnąć do ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. W art. 14 stanowi ona, że portal (jego administrator) nie ponosi odpowiedzialności za utrzymywanie danych na stronie, jeśli nie wie o ich bezprawnym charakterze, a w razie urzędowego zawiadomienia (np. policji) lub „uzyskania wiarygodnej wiadomości" o bezprawności wpisu (zwykle od obrażonego wpisem) – usunie post ze strony internetowej.
Żeby natomiast domagać się satysfakcji od autora postu, trzeba mieć jego dane, czyli zidentyfikować go. Tymczasem właściciel portalu nie ma obowiązku ich ujawniać, przeciwnie – ma chronić te dane.
– Jeżeli administrator strony WWW odmawia udostępnienia danych autora postu (a tak często bywa, gdyż zasłaniają się tajemnicą telekomunikacyjną) naruszającego nasze dobra osobiste w sposób, który można zakwalifikować jako zniesławienie lub znieważenie w rozumieniu kodeksu karnego, możliwe jest sięgnięcie do instrumentów karnych – wskazuje adwokat Maciej Ślusarek.