Sprawa ciągnie się od jesieni 2016 r., gdy w „Wiadomościach” TVP podano, że ta powstała w 1989 r. ponadpartyjna fundacja szkoląca samorząd uzyskiwała środki finansowe w wyniku przychylności polityków – szczególnie tych z obozu PO–PSL. Twierdzono, że środki wydawano w niewłaściwy sposób.
Zarzuty padały też w innych programach TVP, więc zarząd fundacji wystąpił przeciw nadawcy z pozwem o ochronę dóbr osobistych. Żądał zamieszczenia przeprosin na stronach internetowych TVP i przed „Wiadomościami” oraz zadośćuczynienia na cel społeczny.
W wyrokach warszawskiego sądu okręgowego i apelacyjnego oceniono, że przedstawione w TVP informacje o nieprawidłowościach w fundacji – okraszone m.in. komentarzami prof. Kamila Zaradkiewicza i prof. Piotra Wawrzyka (pierwszy nie był jeszcze w Sądzie Najwyższym, a drugi – w MSZ) były nieprawdziwe i nierzetelne. Według sądu autorzy materiałów telewizyjnych wprawdzie cytowali przedstawiciela fundacji (jednego z jej założycieli – Jerzego Stępnia, b. prezesa TK), ale tylko dla zachowania pozoru rzetelności, a zabiegi dziennikarskie zniekształcały stan faktyczny, posługując się uproszczeniem i manipulacją.
Telewizja proces prawomocnie przegrała, ale do dziś nie przeprosiła powoda. W grudniu zeszłego roku TVP wnosiła jeszcze o wstrzymanie wykonania wyroku, ale SA wniosek oddalił.
W tej sytuacji reprezentujący fundację mec. Maciej Ślusarek najpierw zwrócił się do TVP o wykonanie orzeczenia. W odpowiedzi TVP uiściła koszty postępowania oraz wpłaciła 30 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny. Ale przeprosin jak nie było, tak nie ma. Dlatego powodowie wnoszą do sądu o wszczęcie tzw. czynności egzekucyjnej niezastępowalnej, co mogłoby się skończyć nałożeniem przez sąd na TVP kary za każdy dzień zwłoki w wykonaniu orzeczenia.