Pojawiają się pytania czy media, ale też autorzy internetowych wpisów, mogą podawać jego nazwisko, publikować wizerunek i dane dotyczące jego powięziennego życia, które rozpocznie.
Faktem jest, że choć nie pełni żadnych publicznych funkcji, zapewne wbrew swej woli stał się osobą publiczną. Nie występuje jednak w środku wydarzeń, nie pcha się przed kamery. Ile ma więc jeszcze prywatności?
Po pierwsze, nie chroni go zakaz prawa prasowego (art. 13 ust. 2), że nie wolno publikować w prasie danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się śledztwo lub proces. Zakaz ten obowiązuje tylko w okresie prowadzenia postępowania, w tej sytuacji także ówczesne zgody na podawanie danych na jego temat nie mają teraz drugorzędne znaczenie. Można więc podawać jego dane i publikować „historyczny" wizerunek. Ale jak każde prawo, także i to może być nadużyte, publikacje o Trynkiewiczu muszą mieć jakiś istotny społecznie cel: informacyjny, publicystyczny, naukowy itp. Za kilka lat pojawi się kwestia zatracie jego skazania, ale cześć prawników dopuszcza (część ma inne zdanie) podawanie danych o skazaniu mimo zatarcia (por.: „Zatarcie skazania – szansa z ograniczeniami", „Rz" z 2 lipca 2013 r.).
Większe ograniczenia dotyczą obecnego wizerunku i życiu. Co ciekawe podczas odbywania kary Trynkiewicz występował o zmianę nazwiska argumentując, że zależy mu na dobrym funkcjonowaniu w społeczeństwie po opuszczeniu więzienia, ale zgody nie dostał. Może zresztą o to wystąpić ponownie.
A co myślą prawnicy zajmujący się tematyką mediów, wolnością wypowiedzi?