Najwyższa pora abyśmy przyzwyczaili się do tego, że tak jak kiedyś dla Polaków Niemcy, tak teraz nasz kraj jest ziemią obiecaną dla tysięcy Ukraińców, Białorusinów, a nawet Wietnamczyków, przyjeżdżających do nas do pracy. Co roku przez Polskę przewija się prawie 200 tys. pracowników zza naszej wschodniej granicy, którzy podejmują się niskopłatnych, przez co nieatrakcyjnych dla naszych pracowników zajęć sezonowych. Okazuje się, że nawet w czasie rosnącego bezrobocia, nasz rząd utrzymuje możliwość zatrudniania pracowników z obcą narodowością, bo jest to Polsce naprawdę potrzebne.
Z najnowszych danych GUS wynika, że już prawie 30 tys. cudzoziemców przebywa w Polsce dłużej niż od roku, czyli praktycznie na stałe.
Reformatorzy naszego systemu emerytalnego obliczyli, że będzie nam potrzebne jeszcze więcej imigrantów. Inaczej nie będzie komu zarobić na nasze emerytury.
Tymczasem polskie przepisy traktują ich po macoszemu. Samo Ministerstwo Spraw Wewnętrznych w raporcie „Polityka Migracyjna Polski", przyznaje, że tworzą one swoistą pułapkę dla cudzoziemców. Najlepszym przykładem są przepisy ułatwiające przyjazd do Polski pracownikom z Ukrainy, Białorusi, Rosji, Gruzji czy Armenii. W myśl tych rozwiązań, cudzoziemiec który dostanie zaproszenie od Polskiego pracodawcy może pracować w Polsce przez maksymalnie pół roku, bez konieczności przechodzenia przez skomplikowaną procedurę uzyskiwania pozwolenia na zatrudnienie w Polsce.
System został tak pomyślany aby był korzystny dla polskiego przedsiębiorcy. Cudzoziemiec nie ma jednak wyboru i po przyjeździe do naszego kraju, musi pracować w tej firmie i nie może przenieść się do żadnej innej. Daje mu to pozycję dominującą nad takim pracownikiem i może prowadzić do nadużyć. W razie konfliktu, wyjściem z sytuacji jest jedynie powrót cudzoziemca do domu. MSW chce zmienić te przepisy tak, by umożliwić takiemu pracownikowi zmianę miejsca zatrudnienia. Pozwolenie na pracę mogło by bowiem dotyczyć całej branży, czy też konkretnego zawodu do którego przygotowany jest cudzoziemiec.